Basiu, ani Ogrynia ani Babunia raczej nie są zaszczepione. One są wysterylizowane nawet do końca nie wiem przez kogo, ja natomiast przy okazji sterylizacji Tosi i kastracji Rysia oboje zaszczepiłam.
Moja Piglusia, którą zabrałam z podwórka gdy miała ok. 6 lat nie była nawet wysterylizowana, nie wiem nawet dlaczego, była na Proverze, dawała jej karmicielka. Jeszcze przez jakiś czas w domu jej dawałam Proverę, potem przestałam, bo ktoś mi powiedział, że może od tego dostać ropomacicze albo raka.
Brała więc Proverę ładnych parę lat, ale ani raka ani ropomacicza nie miała. Była u mnie 11 lat. Nigdy jej na nic nie szczepiłam, przez 10 lat miała w uszach świerzbowca, bo ja nie miałam zielonego pojęcia, że coś takiego istnieje.

, "znałam się" na psach, na kotach niestety nie.
Umarła z powodu niewydolności krążenia, która doprowadziła do wodobrzusza. Leczeniem przedłużyłam jej życie o kilka miesięcy, umarła we wrześniu ub. roku.
Znam bardzo wiele nieszczepionych kotów, m.in. jedną taką czarnulę u której stres wywołany podaniem tabletki jest tak ogromny (kotka mieszka na wsi u miastowych, którzy się tam przeprowadzili), że sam lekarz weterynarii powiedział, żeby jej nie stresować, bo nie wykluczone, że mogłoby to się marnie skończyć.
No i z 4 kotów które sobie tam żyją na tej wsi ta jedna nie jest zaszczepiona.
Przy okazji zapraszam do poczytania fajnego pisma, w którym nasza forumowa Prakseda także napisała felieton. Reszta pisma także jest bardzo ciekawa.
http://felins.strefa.pl/FELINS-2-11-2012.pdf A wątek Praksedy, z którego przekleiłam link do pisma jest tu:
viewtopic.php?f=1&t=131307&start=555