Wiztyty domowe dla Maksa, to była pierwsza myśl, jak zobaczyłam wczoraj jego reakcję.
Ja jezdżę do dwóch wetów, pewnie już o tym nie raz pisalam. Każdy z nich ma na "mieście" różne opinie, jak to z wetami bywa. Ja decyduję w zależności od tego, co kotu jest.
Jeden z wetów (w tej chwili to ma do nas 5 minut spacerkiem), jest genialny w osłuchiwaniu i zaglądaniu do gardła. I oswaja bestie

Facet ma coś ze 180 cm wzrostu i 150 kg wagi

Nie przepada za ludźmi i czasem ciężko się z nim dogadać, ale nigdy nie ściemnia, a do mnie mówi już normalnie: "niech pani zostawi tego kota w spokoju", "niech pani nie zawraca głowy i sobie już idzie"..itd. Trzeba go znać, żeby się nie obrażać
Ale facet ma coś w sobie takiego, że zwierzęta przy nim łagodnieją i przestają się bać. Kidy Ślepciu zimą tak długo chorował, to byliśmy tam codziennie. Po wejściu do przychodni stawiałam go na ziemię (on jeździł na rekach), a Ślepciu sam maszerował do gabinetu prosto do doktora.
Jak mam kota z problemami zębowymi, to jadę do dr Marka. Stawia kota przed sobą, patrzy mu w oczy, mówi "otworz japę" i kot otwiera. Tak po prostu.