Napiszę takie podsumowanie w sprawie domku dla Thai.
Takie konkretne zapytania były w sumie cztery, na przestrzeni czasu, w którym była u nas . Tak naprawdę był jeden domek, do którego oddalibyśmy Thaję z chęcią, bo bardzo fajny, dobry domek: z zabezpieczeniami już, z dwiema rezydentkami, bardzo mili ludzie. To był ten domek z Warszawy (pozdrawiam). Niestety, trochę z tym domkiem zawaliliśmy, bo w tym samym czasie napisał inny domek, ze Śląska (a więc bliżej) i też wydawał się bardzo fajny (mała1 czytała maile i potwierdziła). Ale cóż: domek naobiecywał, a potem się wycofał… Jak się okazało, nie było zgody wszystkich domowników.
No i tak przepadł ten domek z Warszawy. Mówi się :trudno. Aczkolwiek poszczęściło się innej kotce, co w sumie cieszy, bo przecież „wszystkie koty nasze są”
Potem była ta przerwa w ogłoszeniach, kto czytał ten może pamięta, pisałam o tym.
Po wznowieniu ogłoszeń, po przyjeździe dziewczyn, pojawiły się nowe zapytania. Generalnie można je podzielić na:
- zapytania domków wychodzących , np. takim ( nie zdradzam żadnych danych, więc chyba nie naruszam żadnej tajemnicy korespondencji):
„witam!
tajka jest cudowna!
mam dwa koty, ale mieszkamy w domu, koty cudnie wygrzewają się na słonecznym tarasie i kochają wolność!
dlaczego tajka musi być taka więziona???
Byłabym bardzo chętna się ją zaadoptować
i reszta domowników także”
- zapytania domków, które chcą kota na prezent, bo „podoba się’” córce, dziewczynie albo na urodziny. Adopcja najlepiej już, teraz, z prośbą o podanie terminu , w którym można przyjechać po kotka;
- domki, w którym Thaja byłaby samotną jedynaczką, bez kotów. A ona musi mieć towarzystwo, co widać po jej zachowaniu.
- zapytania domków, które chcą kota na tzw. „gębę”, czy jak to napisać.: lakoniczne, krótkie zapytanie, bez żadnych odniesień do warunków podanych w ogłoszeniach, bądź też choć kilku zdań „o sobie”, o domu, w którym kot miał by przebywać.
Generalnie odpisujemy na większość zapytań, tłumacząc w kółko to samo, z prośbą o odniesienie się do warunków adopcji i napisaniu też czegoś o sobie, żebyśmy mogli chociaż wyobrazić sobie dom, w którym Thaja będzie przebywać. Niestety, większość ludzi nie odpisuje, a zdarzyło się nawet, że ktoś odpisał w odpowiedzi, że zaadoptował właśnie kotka od znajomych (co odczytałam jako: bez zbędnych „ceregieli” typu okna, umowy, wizyty itp. Przynajmniej ja to tak odebrałam, ale może przewrażliwiona jestem).
Tak więc na razie jest jak jest. Czasem tylko się zastanawiam, że może te standardy obowiązujące w DT (aczkolwiek wg mnie rozsądne) to są jednak jakieś wygórowane dla większości ludzi i może gdybym trochę „odpuściła” , to Thaja miałaby już dom. Całe szczęście jesteśmy malutkim DT, „jednokocioosobowym”, bo nie wyobrażam sobie, gdybym miała tych kotów więcej. Chociaż w przypadku sierotek jakoś nam się poszczęściło, nie szukaliśmy specjalnie długo. Od początku mieliśmy z tymi domkami dobry, ciepły kontakt, domki odpisywały na wszelkie nasze wątpliwości. I mogę powiedzieć, że są to dobre domki i nie muszę się martwić o swoich byłych podopiecznych.
Bo czasami ludziom się wydaje, że jak oddamy kota, to nasza rola się kończy i pewnie tak powinno być, a jednak tak nie jest do końca. Jest w umowie podpunkt, że w razie nieudanej adopcji, kot wraca do DT i jak na razie nam zdarzyło się to jeden raz.
Pozdrawiam w ten piękny, wrześniowy dzień (dziewczyny już w szkole siedzą - swoją drogą jak te wakacje przeleciały

)