Odszedł najmniejszy członek naszej rodziny, moja malutka, kochana myszka, nasz biegnący wciąż Forest. Odszedł cichutko, w nocy, w swoim domku, na swojej biało-fioletowej flanelce wyciętej z moich spodni typu domowego. Bardzo lubił tę flanelkę, zawsze miał ją w domku, nigdy na niej nie nabrudził, spał w niej. Odszedł tak nagle, jak nagle pojawił się w naszym życiu. Wczoraj wieczorem, po przespanym dniu czuł się dużo lepiej. Oczka miał znowu szeroko otwarte, dwa cudne, czarne koraliki. Nie trząsł się już tak bardzo. Widać było, że leki podziałały, że jest mu lepiej. Rano przygotowałam mu antybiotyk. Ale już nie było komu go podać.
Foreście Wspaniały [*] światełko dla Ciebie, na drogę za Tęczowy Most... Myślę, że Matylda będzie na Ciebie tam czekać i tak jak znalazła Cię w domu, tak znajdzie Cię i tam.

To Twoje jedyne zdjęcie jakie mamy. Takiego Cie zapamiętamy.
Forest był myszką Matyldy, ona go znalazła wycieńczonego na podłodze w kuchni i wszczęła alarm. Razem z Forestem, odeszła ostatnia, żywa "pamiątka" po naszej Matyldzi. Brykaj Maleńki za TM, tam będziesz wiecznie młody, zdrowy i szczęśliwy. I nawet z kotami będziesz żył w dobrej komitywie...