Dora, pewnych określeń musisz mnie nauczyć - lubię mieć rezerwę.
Skarpetkowy potwór grasuje również u mnie, znalazłam metodę - mam kilka par takich samych skarpetek. Jak mi wetnie jedną to mam następną, w sumie i tak nie wiem która od której pary. Gorzej z "resztkami na dobiciu" - jak zostaje z "dostawy" jedna-dwie pary to już potwór ma wyżerę.
Cameo, normalnie. Największy opór stawiał ku mojemu zdumieniu Kłaczek (o paznokcie się oparło), wierzgała Miyuki (piskorz pieroński), ale ogólnie poszło sprawnie.
Dziewczyny, mam problem. Miyuki mi się kluszczy jak nigdy. Od przyjazdu czeszę mendę za każdym razem kiedy wlezie mi na kolana, a wchodzi kilka razy dziennie. Obrabiam baczki i "śliniaczek" przede wszystkim bo to lubi i chcąc się dostać do rewirów bardziej strzeżonych muszę obłaskawić wyczesaniem przodu. Ok. Czeszę rzadkim grzebieniem o długich zębach, inny w tę wełnę nie wlezie. Ok. Dziś nad ranem debilom odwaliło (Miyu obudziła mnie drapiąc ścianę - zołza) i jak się zorientowały że nie śpię to mi tabunem do łóżka wlazły płosząc Futro śpiące ze mną co zwykłe nie jest. Dość że jak wlazły to trzeba było wymiziać i... Miyuki miała potężną kluchę właśnie na baczku. No, jasna cholera! Przecież czeszę i czeszę... Ktoś mi mówił że persa to wystarczy co drugi dzień "przelecieć" a ona w tej chwili ma co chwilę grzebane. I jeszcze baczki! Rozumiem że pod brzuchem - tam się pewnie dzieje, ale docieram tam po troszku. Może mi ktoś powiedzieć o co run? TAK to ona się nie kudliła! Może to że przez ten miesiąc była mało czesana i ma sporo martwego włosa? Ale od tygodnia jest wyczesywana do bólu! Normalny kot to by już wyłysiał!
Rzuciwszy zagwozdkę zbieram doopsko. Jadę z młodym do Prokocimia - dla nietutejszych do Instytutu Pediatrii w Krakowie - na ostatnią tam wizytę. MOże mi powiedzą co dalej. Oni go już nie chcą bo 26.01. kończy 18 lat ale przecież gdzieś ktoś go kontrolować musi.