Dziewczyny, dzięki za rady.
Nie zamówiłam jeszcze tych saszetek, o których Mirka i Jola pisały (dodałam link do zakładek), może i dobrze, bo teraz rano coś się ruszyło. Ale może nie powinnam zapeszać, bo już tak myślałam dwie doby temu, po popołudniowej wizycie dzień wcześniej.
Aga66, ciekawe to, co piszesz, te choroby z wieku kociakowego potrafią się ciągnąć całe życie. Być może tak jest, że to panleuko, z której udało się Twojej wyjść (a propos, czytałam, że ostatnio jakieś szczepy zmutowane się pojawiły i wielu kociąt nie udaje się uratować mimo podania surowicy).
On już w środę dostał antybiotyk dożylnie, ale to nie podziałało widać na brzuszek, bo wczoraj kilka razy, na pewno 5 razy, zostawiał w kuwecie nie tyle biegunkę, ale bardzo miękką paskudną śmierdzącą kupę. Krzysiek wracając z roboty, wstąpił po antybiotyk (Cadaxxa?), dostał też Mirtor. Ale niestety, choć Nemek rano troszkę zjadł, dałam mu wtedy nawet ten Furagin, to już koło 18 nie chciał, odchodził, ostatecznie chował się do budek przede mną. Jak dać antybiotyk, kiedy żołądek od 12 godzin pusty. Dałam mu jakoś ćwiartkę tego Mirtora, ale już całkiem się schował. Stwierdziłam, że nie ma rady, trzeba jechać i wcisnąć się jakoś do naszej wet (wizytę, którą mieliśmy na piątek 17:30, odwołałam przed południem, wydawało się, że z Nemkiem w porządku, nie chciałam miejsca zajmować). Udało się przed 19, dostał trochę kroplówki, no i antybiotyk i "na apetyt" (nie wiem, to też ten Mirtor?) w zastrzykach. W domu tragedia, schował się do budki od razu, a ok. 20:30 zostawił w kuwecie śmierdzącego kleksa i... zaczął się strasznie ślinić. Ponieważ nie doczytałam, nie wiedziałam, że tak może być po tym Mirtorze. Wstyd pisać, ale zarządziłam wyjazd na dyżur, nie chce mi się opowiadać, ale zmieniło się w Lublinie z wizytami "nocnymi" po tym, kiedy z Niunią jeździliśmy 3,5 roku temu. Po pierwsze ceny. Za samą wizytę poza "normalnymi" godzinami w jednej klinice (Kliniki UP na Głębokiej) płaci się 200 zł, i to już od godziny 20, zaś na Stefczyka nawet 240 zł, od 21 (kiedy jeździliśmy tam z Niunią tzw. dyżur zaczynał się o 22). Ostatecznie po wizycie w dwóch miejscach i bardzo długim czekaniu wróciliśmy bez zobaczenia lekarza nawet (technik nam powiedział o tym ślinieniu się po Mirtorze). Ślinić się Nemek przestał, ale w domu znowu wrócił do budki. W nocy przyszedł do łóżka. Teraz budził mnie, jak nigdy, bo był już głodny. Po 6 zjadł trochę, a teraz godzinę temu prosił o jeszcze! Zjadł całą zupkę Felixa. Kurczę, nie jadł normalnie od 3,5 dni, musiał być głodny. Zaraz się szykujemy, znowu między pacjentami jedziemy na zastrzyki. Ale może już tylko antybiotyk niech dostanie, bo, odpukać, może apetyt powoli wraca?
marivel pisze:A może bolą go ząbki, dziąsełka? U mnie niejedzenie ( które pojawiło się z dnia na dzień ) u Cyrnego Kocura przeszło po usunięciu kilku ząbków. Co jakiś czas miał usuwany kamień, ale ponieważ bałam się częstego robienia narkozy ostatnie usuwanie trochę mu przeciągnęłam

Chyba to nie to, Aniu, od razu to zasugerowałam już w środę (miałam swoje 3 "typy"), ale wszystko w porządku było, tak samo z gardłem. To ten żołądek i jelita. Moja wina, zatrułam go tym indykiem. Nigdy więcej.