» Sob kwi 09, 2011 13:12
Re: Teofila i Maurycy i Martyna - nasze stadko
I znowu wracam do mojego wątku. 09.03. miałam amputacje piersi. Koty były u mojej przyjaciółki - dom zakocony, 3 panny rasy łódzkiej, śliczne jak marzenie, po pierwszych 3 dniach Maurycy przygruchal sobie narzeczoną. Była to trudna miłość - w dzień głównie się bili, wieczorami - wspólne spanko i mizianko. Teosia pierwsze trzy dni spędziły w szufladzie szafki kuchennej, ale po tym stwierdziła, że świat jednak nie czycha na jej niewinność i przeprowadziła się do łożka córki mojej przyjaciółki ( lat 15) i tam pozostała. Bardzo się bałam ich powrotu do domu po dwóch tygodniach. Powrót wyglądał tak: przyjechały w niedzielę około 17:00. Teośka wyszła z transportka, obiegła (no, obeszła szybszym krokiem) całe mieszkanie i bezbłednie udała w stronę miseczek. Maurycy, najpierw niepewnie. po godzinie przyszedł do mnie po staremu, ułożył sie na klatce piersiowej i przytulił do policzka. Po trzech godzinach miałam wrażenie, że koty nigdy mnie nie opuszczaly.