Uszy czyściliśmy i zapuszczaliśmy maść wspólnie z TŻ tzn,. Ja wyciągałam kotka z szafy chwytem za kark i "siadałam" na kotku. Musiałm go mocno trzymać za kark i klatkę piersią, bo im bardziej był oswojony i śmiały tym bardziej wierzgał. W tym czasie TŻ dokonywał czynność na uszkach.
Wkładanie do transporterka, hmmm, no cóż, jakby tu... Ustawiałam transporterek oparty o kanapę, tak aby nie przesunął się w trakcie wkładania kotka. Zamykałam profilaktycznie drzwi do pokoju. Potem wyciągałam Nikusia z szafy również chwytem za kark. Ustawiałam kotka głową do otworu i popchałam lekko doopę, aby wiedział w którym kierunku miał się poruszać. I kotek był zapakowany. Pakowanie do transporterka można było obsłużyć w pojedynkę.
Początkowo pakowaliśmy Nikusia do transportera we dwójkę metodą, którą pakujemy oporne kotki (czyli Pelkę i Różyczkę

).
1. Wstępnie szykujemy transporter,
a) w tym momencie Różyczka zaszywa się za kanapą w dużym pokoju, skąd może zwiewać w dowolnym kierunku po całym mieszkaniu. Dlatego trzeba kotka nastraszyć, aby zaszył się najlepiej w łazience. W tym celu najlepiej udać, że wyciąga się odkurzacz. Kotek zastyga ze strachu i można go łatwo złapać chwytem za kark.
b) Pelka osaczona atakuje, więc w/w metoda odpada. Za to Pelka nie boi się transportera. Udajemy więc z TŻ, że niby nic i mimo chodem podchodzę do Pelki i ją łapię za kark.
2) Jak kotek jest już złapany akcja musi być błyskawiczna. TŻ podbiega z transporterem i ustawia go otworem do góry. Ja wkładam kotka cały czas trzymając do za kark, oboje z TŻ odczepiamy łapki kotka rozpaczliwie chwytające się brzegów transportera. Jak łapki są odczepione kota trzeba puścić i natychmiast zamknąć transporter.
Któregoś razu musiałam iść z Nikusiem do weta, a TŻ się spóźniał, więc spróbowałam go włożyć do transportera tak jak grzecznego kotka i udało się

Od tego czasu już zawsze sama go pakowałam.