Frędzel na razie spokojnie, ale mama też niespecjalnie się rzuca do miziania...
Aczkolwiek zaopatrzyła swą rękę w rękawice i poszła sprawdzić co i jak. Pogłaskała gada, ale tylko ją obsyczał.
Nawet plan ma moja madre, żeby sprowokować sytuację, gdy Frędzel się rzuci do niej do gryzienia, żeby go złapać za kark wtedy, podnieść do góry i potrząsnąć - może to zadziała? Bo tak naprawdę, proszę państwa, Frędzel to tchórz okropny.
Wystarczy psiknąć ze spryskiwacza w powietrze, 5 metrów od niego, a on spiernicza aż się kurzy.
Wczoraj była druga tura bezpośredniego kontaktu chłopaków.
To jest dopiero para: tchórz defensywny (Nolek) i tchórz ofensywny (Frędzel).
Niestety - gdy Frędzel włącza ofensywę, Nolek ucieka nieco spanikowany. No to Frędzel za nim, dość nieprzyjemnie. A wystarczyłoby, żeby Nolek na niego spojrzał odpowiednio, albo mu strzelił łapą między oczy - Frędzel od razu by się przemieścił. Wczoraj Nolkowi udało się groźnie spojrzeć, a Frędzel już udawał, że on tylko chciał się bawić i uciekał w podskokach.
Przykrych incydentów kocio-kocich wczoraj nie odnotowano.
Kocio-ludzki był jeden, ale przez kratę - mama chciała Frędzla pogłaskać, to się rzucił do gryzienia. Na szczęście krata stanęła mu na drodze.
Ja nie wiem, o co mu chodzi.
Głupi czy co?
Na razie muszę kupić rękawice do spawania, żeby mama mogła kotem wstrząsnąć.
Ale jeśli słyszał ktoś z Was o dobrej stajni, do której przyjęliby kota - to dajcie znać.
albo o domku dochodzącym, który dałby Frędzlowi schronienie, michę i czasem jakiegoś głaska, albo nogę do otarcia
