Z pamiętniczka karmicielki

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lut 22, 2007 9:39

Irma_g wylicytowała u mnie fajną puszkę, przekazała ją do dalszej licytacji z przeznaczeniem na koty zdrojowe :)

ZAPRASZAM DO LICYTACJI!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=2080952

Niedługo dotrą do mnie trzy kolejne puszki, w innym stylu, słodziutkie, te też pójdą na bazarek dla zdrojowych :)

ewick

Avatar użytkownika
 
Posty: 5976
Od: Pon lis 27, 2006 16:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lut 22, 2007 16:25

Przepraszam, że się nie odzywałam, ale prawie cały mój czas ostatnio pochłania UDRAŻNIANIE.

Niewątpliwie największy sukces odniosłam w udrożnieniu rur kanalizacyjnych – operacja, która zajęła mi pół nocy i pół dnia, jako że po dziesiątym zapuszczeniu spirali wysiadam, w końcu się zakończyła - woda znów odpływa, a nie wylewa na podłogę w kuchni i łazience.
Odbagniłam już nawet mieszkanie, co jest nieuchronnym skutkiem spiralowania, i zabrałam się za usuwanie zaległości w praniu i myciu, których to czynności przez ostatnie 2 tygodnie nie mogłam normalnie wykonywać, więc... ech :roll:
Stare rury, z kamieniem, zapychają się u mnie cyklicznie, w czym niemałą rolę, może nawet kluczową, pełnią kocie włosy....
Ale dzięki temu opanowałam trudny hydrauliczy fach i nawet pomyślałam sobie radośnie, że jeśli nic innego nie znajdę, to zawsze będę mogła dorobić jako hydraulik we Francji. Niestety, ktoś uświadomił mi, że nie mam odpowiedniej prezencji. I znów nic z tego.

Znacznie mniejsze sukcesy, niestety, mam w udrażnianiu noska Misi. Muszę to robić co kilka godzin, bo inaczej ona się dusi.
Ciągle ją inhaluję, naświetlam, zakrapiam nosek. Dwie noce temu, gdy miała najostrzejszy kryzys, zrobiłam jej nawet zastrzyk z leku homeopatyczego - nozodu wirusa Herpes simplex, raczej ludzkiego, ale chyba podobnego do wirusa kk, na który zreszta to lekarstwo dostałam. W nosku już tak nie bulgocze, ale ciągle ciężko oddycha, z poświstem. Opuchlizna węzłów chłonnych zniknęła - tylko co z tego, skoro dalej sama nie chce jeść :cry:
Jest już lżejsza od powietrza i strasznie słaba...

Poza Misią cały czas kuruję też Śpiocha i Nutkę, która znów zaczęła pocharkiwać :x

W przerwach pomiędzy tym wszystkim gnam na drugi koniec wsi, żeby dostać jakieś puszki lub mięso dla kotów, potem to obrabiam i roznoszę – po domu i po zdroju.

A kiedy się trochę odrobię i posilę na tyle, żeby siąść i wszystko to pięknie opisać w necie, jak na przykład wczoraj w nocy, to okazuje się, że muszę też udrożnic net, bo mi się rwie łączność (ktoś sobie przypisał moje IP), a miau to już w ogóle nie działa 8O

Próbuję znaleźć w mojej aktywności z ostatnich tygodni jakiś optymistyczny akcent – i nadaje się chyba tylko to, że (i tak najwyższy czas na oświadczenie): nie walczę, nie udrażniam i nie sterylizuję mrówek! Ja z nimi żyję w symbiozie.

I optymistyczna jest oczywiście Wasza pomoc – ale na to muszę poświęcić osobny post.

W tej chwili tylko dziękuję najmocniej WSZYSTKIM, którzy nam pomagają.

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Czw lut 22, 2007 16:44

Pierwsze słyszę, aby do zawodu hydraulika potrzebna była prezencja.
Moje koty za TM: Gaja - 4 lata; 21.09.2009 Bobik - 8 lat; 16.08.2018 Myszka - 14,5 lat; 17.01.2020 Szymek - 19 lat; 07.05.2021 Kuba - 17 lat; 28.03.2022

Koty z Opola pod moją wirtualną opieką: Skarbinka - 16.02.2010 Maskotka - 22.10.2010 Fatimka - 01.11.2010 Irenka - 29.06.2012
Roki - 16.08.2012
Henio ze Szczecina - lipiec 2022
Bibi - 17.08.2022

Szymkowa

 
Posty: 4818
Od: Pon lis 21, 2005 17:06
Lokalizacja: Warszawa - Żoliborz

Post » Czw lut 22, 2007 16:47

Szymkowa pisze:Pierwsze słyszę, aby do zawodu hydraulika potrzebna była prezencja.


Nie znasz tych reklam eksportowych polskiego hudraulika - supermena, barczystego blondyna?
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw lut 22, 2007 17:11

Nie.
Odkąd mam czwórkę (czytaj: kocią), to nie świata poza nią nie widzę.
Moje koty za TM: Gaja - 4 lata; 21.09.2009 Bobik - 8 lat; 16.08.2018 Myszka - 14,5 lat; 17.01.2020 Szymek - 19 lat; 07.05.2021 Kuba - 17 lat; 28.03.2022

Koty z Opola pod moją wirtualną opieką: Skarbinka - 16.02.2010 Maskotka - 22.10.2010 Fatimka - 01.11.2010 Irenka - 29.06.2012
Roki - 16.08.2012
Henio ze Szczecina - lipiec 2022
Bibi - 17.08.2022

Szymkowa

 
Posty: 4818
Od: Pon lis 21, 2005 17:06
Lokalizacja: Warszawa - Żoliborz

Post » Czw lut 22, 2007 18:06

Szymkowa pisze:Nie.
Odkąd mam czwórkę (czytaj: kocią), to świata poza nią nie widzę.


Jolu, dla Ciebie prosto z szerokiego świata:
http://niebieskieoczka.republika.pl/hydraulik.jpg

Tak wygląda polski hydraulik we Francji :placz:
Ja wyglądam jak polski hydraulik w Polsce :smokin:

Ale spojrzenie mam identyczne jak ten z Francji...

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Czw lut 22, 2007 22:18

jola.goc pisze:
Szymkowa pisze:Nie.
Odkąd mam czwórkę (czytaj: kocią), to świata poza nią nie widzę.


Jolu, dla Ciebie prosto z szerokiego świata:
http://niebieskieoczka.republika.pl/hydraulik.jpg

Tak wygląda polski hydraulik we Francji :placz:
Ja wyglądam jak polski hydraulik w Polsce :smokin:

Ale spojrzenie mam identyczne jak ten z Francji...

---


Jola on wcale nie jest taki znow fajny :twisted:
Amiś, Antoś, Bambosz, Pepsi i Cola

Sydney

 
Posty: 14742
Od: Pt mar 19, 2004 10:28
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw lut 22, 2007 22:21

Chyba lepsza by była opieka nad mrówką niż to udrażnianie...
tak mi się wydaje :twisted:
całuski dla Misi i reszty Zdroju Kotów
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Śro lut 28, 2007 17:40

Jolu, jak się czujesz, czy śniegi już stopniały? Jak Twoje koty?
O Misi ciągle myślę, żal mi każdego chorego lub bezdomnego kota. Pogłaszcz Misię delikatnie ode mnie i powiedz jej, że jest kochana.
Moje koty za TM: Gaja - 4 lata; 21.09.2009 Bobik - 8 lat; 16.08.2018 Myszka - 14,5 lat; 17.01.2020 Szymek - 19 lat; 07.05.2021 Kuba - 17 lat; 28.03.2022

Koty z Opola pod moją wirtualną opieką: Skarbinka - 16.02.2010 Maskotka - 22.10.2010 Fatimka - 01.11.2010 Irenka - 29.06.2012
Roki - 16.08.2012
Henio ze Szczecina - lipiec 2022
Bibi - 17.08.2022

Szymkowa

 
Posty: 4818
Od: Pon lis 21, 2005 17:06
Lokalizacja: Warszawa - Żoliborz

Post » Czw mar 01, 2007 15:30

Szymkowa pisze:Jolu, jak się czujesz, czy śniegi już stopniały? Jak Twoje koty?
O Misi ciągle myślę, żal mi każdego chorego lub bezdomnego kota. Pogłaszcz Misię delikatnie ode mnie i powiedz jej, że jest kochana.


Stan Misi nie poprawia się – wręcz przeciwnie, są chwile, kiedy jest bardzo źle i jestem bliska podjęcia ostatecznej decyzji...
Tylko ciągle nie potrafię tego zrobić, chyba jeszcze liczę na cud i – zamiast za telefon do weta – łapię Misię, inhaluję ją i naświetlam. Zmieniłam jej też krople na Sulfarinol, zakrapiam jej tym nosek od wczoraj, ale widocznych efektów nie ma. Nic nie działa.
Wiem, że nie ma już szans na stałą poprawę.

Dziś działam jak automat, czuję się, jakby mnie ktoś rąbnął obuchem w łeb.
Bo w Brzegu Dolnym na ul. Zwycięstwa mieszkańcom przeszkadzały mieszkające w kanale (!) koty.
Bo skazali je – cudzymi rękami – na powolną, okrutną śmierć, a potem bezczynnie przysłuchiwali się ich wołaniu o pomoc i odgłosom konania.

Trudno się z tego otrząsnąć.
Oni powoli zabili nie tylko te koty, oni ciągle powoli zabijają wrażliwych ludzi.
Czy raczej po prostu: ludzi.

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Czw mar 01, 2007 16:49

Jolu, oni nie moga zabic tych wrazliwych ludzi.
Nie mozemy im na to pozwolic. A teraz trzeba sie skrzyknac do dzialania, zeby smierc tych biedakow nie poszla na marne, zeby nie zginely bez sensu.
Trzeba zrobic wszystko, zeby nie pozwolic im zapomniec o tym co zrobili, a jesli nie pojmuja to tlumaczyc az to kocie wolanie o pomoc zacznie sie im snic po nocach.
Z drugiej strony przeciez ktos te koty przedtem karmil. Nie mieli lomu czy innego mlotka, zeby rownie radykalnie postapic?

Napisalam do redakcji, zeby nie porzucili tematu.

Jesli o nos chodzi to sytuacja jest powazna. Ale ja jestem w podobnej.
Szeryf nigdy nie byl zdrowy ale po tej strasznej styczniowej chorobie nie moze nawet dojsc do tego co bylo przed nia.
Sulfarinol tez cwiczylam. U nas nie podzialal. Ale moze u Was sie uda. Podawaj to w tki sposob, zebys wiedziala, ze napewno splynal do konca, to znaczy, zeby kicia przylknela. Tak zalecil znajomy wet. Najpierw krople, poczekac a potem jeszcze ze dwie i rozmasowac.

U Szeryfa dzial oxalin. oczywiscie na tyle, ze troche ulatwia oddychanie, bo nie likwiduje problemu. NAjpierw zakraplam sola fizjologiczna, rozmasowuje, potem wycieram nochala i wreszcie zakraplam oxalin. Szeryf po jakims czasie zaczyna kichac i wydmuchuje to co mu tam zalega. Dookola:(( Ale niech tam. Potem jak mi sie go uda dopasc to nagrzewam polecanym przez Ciebie soluxem. Czasem uda sie cos gruszka dla dzieci wyciagnac.

Teraz skonczylismy kuracje ketokonazolem, bo bylo podejrzenie, ze katar ma podloze grzybiczodrozdzakowe. Niestety bez efektow. ALe bedziemy dalej myslec co teraz.
Bralismy juz echinacee, rutinoscorbin (w ubieglym roku). Mial kuracje cykloferonem - teraz kiedy zachorowal. Troche pomogla oliwka z ozonem.
Nie poddawaj sie w koncu cos moze pomoze.

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt mar 02, 2007 10:42

Czytam, choć rzadko piszę..
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pt mar 02, 2007 20:25

Lidka pisze:Jesli o nos chodzi to sytuacja jest powazna. Ale ja jestem w podobnej.
Szeryf nigdy nie byl zdrowy ale po tej strasznej styczniowej chorobie nie moze nawet dojsc do tego co bylo przed nia.


Niestety, przewlekłe zapalenie zatok to poważna sprawa, nawet u ludzi leczy się bardzo ciężko, często konieczna jest operacja. A u Misi to nie jedyna przypadłość, tylko towarzysząca, a może nawet pochodna dysfunkcji całego organizmu. Misia nie chce jeść...

Lidka pisze:Sulfarinol tez cwiczylam. U nas nie podzialal. Ale moze u Was sie uda. Podawaj to w tki sposob, zebys wiedziala, że napewno splynal do konca, to znaczy, zeby kicia przylknela. Tak zalecil znajomy wet. Najpierw krople, poczekac a potem jeszcze ze dwie i rozmasowac.

Nie ma szans, żeby Misia “przyłknęła”. Krople nie dochodzą tak daleko, ona słabo wciąga i w ogóle ma tak obrzmiałe śluzówki, że dziurki w nosie ma prawie całkiem sklejone. Nic też nigdy nie udaje jej się wydmuchać, nie widzę żadnej wydzieliny. A w środku aż wszystko bulgocze, świszczy i charczy.
Wydaje mi się, ze po Sulfarinolu było gorzej, dlatego wróciłam do Xylogelu – to żel, składem i działaniem podobny do Oxalinu. Można go podać głębiej niż Sulfarinol i lepiej też penetruje w głąb nosa. Więc i tu mamy podobne doświadczenia.

Lidka pisze:Teraz skonczylismy kuracje ketokonazolem, bo bylo podejrzenie, ze katar ma podloze grzybiczodrozdzakowe. Niestety bez efektow. ALe bedziemy dalej myslec co teraz.
Bralismy juz echinacee, rutinoscorbin (w ubieglym roku). Mial kuracje cykloferonem - teraz kiedy zachorowal. Troche pomogla oliwka z ozonem.
Nie poddawaj sie w koncu cos moze pomoze.


Lidko, przypadłość Szeryfa wydaje mi sie bardziej podobna do tego, co miała moja Nutka. U niej pomogły jednoczesne inhalacje solankowe (ze świetnej zdrojowej solanki), naświetlania soluksem, nagrzewania zwykłą żarówką, propolis i cerutin (rutinoscorbin). Na początku tej kuracji równolegle brała jeszcze antybiotyk.
Wyglada na to, że pozbyliśmy się paskudztwa, choć piszę to ze strachem, bo parę dni temu znów usłyszałam to jej charakterystyczne pocharkiwanie. Mimo że dotąd się nie powtórzyło, ciągle z niepokojem ją obserwuję i co drugi dzień profilaktycznie naświetlam soluksem.

Taka kuracja, żeby była przyniosła trwały skutek, musi być długa – co najmniej 3 tygodnie systematycznych, intensywnych zabiegów. Żadnych przerw... Biorąc pod uwagę opór kota przed niektórymi zabiegami (inhalacje...), nie jest to proste, wymaga dużo czasu i samozaparcia. Nie ukrywam, ze ja po Nutkowej terapii (i jeszcze innej Śpiochowej, ale w tym samym czasie) byłam mocno wyczerpana. Na zregenerowanie sił doszła mi Misia...

Ale w przypadku Nutki i Śpiocha było warto, na pewno. Może i u Szeryfa też byłoby?

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Sob mar 03, 2007 20:01

ryśka pisze:Czytam, choć rzadko piszę..

to tak jak ja. 8)
Obrazek

dakota

 
Posty: 8376
Od: Wto lis 16, 2004 15:06
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob mar 03, 2007 20:34

A ja czasem pisze. Teraz zaczynamy Szeryfkowa nastepna proba. Po jakims czasie napisze jakie byly efekty.

W mojej piwnicy zostaly koty, ktorym udalo sie wyjsc obronna lapa ze styczniowego piekielka. Szesc. Czasem przyjdzie jeszcze jakis z osiedla ale zwykle nie jest przyjaznie witany. A ja wciaz nie moge sie przyzwyczaic, ze ich jest tak malo. Wciaz mam w pamieci tamte biedaki. Umiwrajace tak szybko bez dania szansy na pomoc. Mam nadziej, ze tym, ktore zostaly nic juz nie stanie. Od mniej wiecej polowy stycznia daje im betaglukan. Co dziwne uchowala sie kotka, ktora od wlasciwie zawsze jest pzreziebina i smarkajaca. Umarly piekne, dobrze odzywione, zdrowe koty.
Przyzwyczailam sie do szykowania jedzenia dla sporej gromadki, teraz wciaz nie umiem utrafic, zeby nie zostawalo:(( Nie marnuje sie, ptaki dojadaja ale mi jakos tak byle jak.

Dylematy karmicielki...

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Majestic-12 [Bot] i 55 gości