Akademikowe koty zostały wyleczone. Asia mówi, że zaczęły łazić po okolicy zamiast tkwić w swojej piwniczce i z tego co mówi, wynika, że nie są już takie niemrawe. Gdy nabrały sił, ich
prawdziwa dzikość dopiero się ujawniła, a łapanie dzikiego kota nie jest chyba dla niego szczytem szczęścia... Uszczęśliwiać na siłę? Ech

Ważne, że wyzdrowiały. I że mają ciepłe schronienie na zimę...
Mao zaszczepiona - kolejny zastrzyk 4 stycznia. Gdy wróciłyśmy od weta i Inka zorientowała się, że JEJ kotek ledwo żyje i nie biega jak zwykle, wpadła w rozpacz. Chodziła wokół Mao, lizała po uszach, po pysiu, płakała i co chwilę przybiegała do mnie z milionem pytań i pretensji, że "co ona teraz ma robić??", "co zrobili Mao??", "dlaczego Mao wygląda jak szmatka??", "nie dopilnowałaś jej!", "dać ci kota pod opiekę!" itd. Ale malutka już czuje się ok (całe szczęście, bo zginęłabym od tego słowotoku Inki

).
A nasza nowa Pani Weterynarz jest rewelacyjna

Decyzja o przepisaniu się do Medvetu była jak najbardziej trafiona.