Jolu, fascynacja pralką była chwilowa, już im przeszło, czasami jeszcze tylko któryś zajrzy do środka.
Co u nas? No niestety szału nie ma

Koty nadal sikają, wczoraj łóżko, dzisiaj dywanik w łazience, przed chwilą poduszka na krześle w kuchni. Mało tego: dzisiaj również rezydentka postanowiła oznaczyć teren, czego nie zrobiła nigdy do tej pory. Pralka ledwo zipie...
Integracja też nie przebiega zbyt dobrze. Są lepsze i gorsze dni, ale rezydentka nie ustępuje i wciąż przegania młodziaków ze swojego terenu sycząc i warcząc, czasami nawet dochodzi do łapoczynów. Doszło do tego, że młodzi zaczęli odpowiadać w podobny sposób. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że przyjaźni z tego nie będzie...
Tak więc nie ma lekko, trochę mnie ta sytuacja przytłoczyła. Za tydzień muszę wyjechać na 4 dni i nie wiem, co to będzie. Kotami będzie zajmować się córka, której nie znają. Sądzę, że może to spowodować regres, więc spodziewam się, że po powrocie trzeba będzie zacząć od zera.
No cóż, zdecydowanie nie wyszło nam to dokocenie. Nie potrafię sobie wyobrazić, że tak już zostanie
