Dostał na ranę Tetra-Deltę i zastrzyk.
A w domu w nagrodę za dotychczasowe osiągnięcia w drapaniu - płócienny kołnierz doszyty do skarpetko-golfu.
Tereska jutro jedzie do lekarza (jeszcze o tym nie wie, ale zapewne pół godziny przed wyjściem odkryje przestrzeń między światami, zwaną pospolicie "jakąś dziurą").
Codziennie ma smarowany ogon (rana boli, wyrywa sobie kłaczki sierści).
Zwykle pomrukująca, podczas smarowania jest niebezpieczna i drze się przerażająco. Ma przy tym siłę znacznie przekraczającą jej mikre kształty.
Dziś przed zabiegiem została zawinięta w koc i potrzymana dłużej na kolanach, żeby maść miała szansę wchłonąć się choć trochę i nie zostać zeżartą w całości.
Buczała (bura, rzecz jasna).
A potem okazało się, że zresetowała się do ustawień fabrycznych.
Buczy, syczy i zwiewa na mój widok
