Parę lat temu, kiedy prowadziliśmy z ex dom tymczasowy, trafiła do nas ze schroniska w Rudzie Śląskiej maleńka króweczka Kiwusia, która przyjechała wraz z kotką Maszą, do której przelazła z innej klatki i uznała ją za swoją mamę. To była bardzo wzruszająca historia. Potem Kiwusia znalazła dom w Krakowie, pamiętam, że była 'przekazywana' w domu mahob i jej TŻta. Adoptowała ją rodzina z dzieckiem, chłopczykiem kilkuletnim, z którym Kiwi od razu się zaprzyjaźniła. To było na wiosnę 2012 roku.
Dziś otrzymałam ogromnie poruszającego maila od opiekunów Kiwusi, informującego, że Kiwi musiała zostać uśpiona w zeszły czwartek, gdyż "miała złośliwego raka, który błyskawicznie rozwijał się i blokował zatoki oraz nos". Opiekunowie walczyli o nią, ale nie udało się, przestała jeść, nie chcieli, aby cierpiała.
Bardzo pięknie napisali, że była członkiem ich rodziny, i jak straszne to dla nich....
Smutno.
