Chyba się muszę pogodzić, że ten typ tak ma.
Usiłuję wciąż przekonać Gabryszę, że powinna się do kuwety załatwiać. A ona mnie - że nie, że kuweta się nie nadaje.
Czasem trafia. Myślałam, że musi mieć czystą kuwetę z dosypanym świeżo żwirkiem, bo do takiej chętnie włazi - taki odruch warunkowy. Ale nie. Zdarza się, że załatwi się do takiej, w której już coś jest zakopane.
Wypróbowałam już wszystkie żwirki chyba i puste kuwety i tackę, i zakrytą kuwetę i co tylko mi przyszło do głowy. Nawet smaczki dostaje za trafienie. Za narobienie na podłogę jest "fuj!", klaśnięcie w ręce. I wie doskonale, że źle robi. Oczywiście, trochę całą robotę psuje fakt, że nie zawsze przyłapię ją na dobrym czy złym załatwianiu, więc nagrody czy besztanie nie mają sensu.
Dziś mnie wkurzyła. Opróżniłam kuwety, do jednej grzecznie nalała. Sprzątnęłam. Po chwili słyszę, że kopie podłogę. No to ja ją cap i do kuwety wsadzam. Raz, drugi, trzeci. Po którymś razie skapitulowała i sama wlazła, i zrobiła co trzeba. Oczywiście dostała głaski, smaczki, pochwały, achy i ochy. Dobra, myślę, mam spokój. Słyszę po chwili drapanie, ale myślę, że zakopuje to, co już było, więc nie pędzę. ale coś wonieje. Patrzę, a ona dorobiła resztę na podłodze.
Podzieliła sobie. Tak, żeby mnie zadowolić i sobie przyjemność sprawić
To ostatnie pisałam ja, Pollyanna
Dobra, nie będę więcej narzekać, tylko cieszyć się, że na podłogę, a nie na kanapę. Że na widocznym środku, a nie w trudno dostępnym kącie.