Nie było mnie czas jakiś, bo na proszonym niedzielnym obiadku u koleżanki akordeonistki byliśmy ale bez kociastych.
O ile nie mam problemów z percepcją rzeczywistości to jest lepiej
- Była kooopa, koopa dobrze uformowana, nie biegunka i nie krowi placek... no nic tak nie cieszy
- Rano pozwoliłam Marchewie spać, zaglądałam do niej, bo a to wodę zmieniałam a to kuwetę sprawdziłam, ale widząc że sytuacja wygląda bezpiecznie, nie zakłócałam jej odpoczynku, coś mało spała wcześniej... Może jak już pobiegała, wymieniła zapachy w pokoju na własne mogła się poczuć bardziej bezpiecznie i zasnąć snem sprawiedliwego.
- po południu już była w dobrym humorku, poocierała się, pozostawiła na mnie zapach.
- ostrożnie pokazałam jej zabawkę na wędce (Mila się jej boi szalenie a wiem jak dzieci sąsiadów potrafiły kota skutecznie zniechęcić do tej zabawki namawiając usilnie z użyciem patyka wędki do dalsze zabawy, a że Fiona miała do czynienia z dziećmi nie byłam pewna czy wędka też jej się źle nie kojarzy). Nie jest podekscytowana, ale i nie spanikowana troszkę się pobawiła, zajrzała do tunelu... Sanabelle
- a jak zajrzałam do niej wieczorem po powrocie z wizyty... powitała mnie jak na Żubra entuzjastycznie, pogłaskała się, zapach na mnie zostawiła skutecznie, kazała zapodać jedzenie (nadal preferuje mokre), potem odeszła żeby się umyć
- chyba mi jeszcze głowy nie odgryzie
Wiem, że jeszcze wiele się może wydarzyć, ale cieszę się ze względu na nią, bo tym razem nie zdarzyło się nic co by ą speszyło, zdenerwowało.... a wyrazem te paniki jak pisałam był (wcześniej) śpiew a potem warczenie.
Niech se będzie dziwok, ma prawo, tylko niech się uż dziewucha trochę zrelaksuje.
Niech se odpocznie i powie wyraźnie jakie zasady współpracy ustala.