Foty są...
Tylko nie ma ich kiedy do kompa przerzucić...
Coś mnie bierze...
Od 2-ch dni czuję się, jakbym się miała rozlecieć...
A dziś w nocy miałam jeszcze koszmary...
Nieczęsto pamiętam sny...
Tego nie zapomnę nigdy
Gdzieś jechałam. Zapakowałam do auta koty i jadę. Podjechałam po drodze do ciotki, żeby jej coś podać. Mieszka w 3-piętrowym bloku przy parku, na parterze.
Zaparkowałam pod jej oknem. Myslę sobie - kotów nie biorę, w końcu za minutę jestem z powrotem... Poszłam. Podałam jej paczkę w drzwiach i idę do auta. Wychodzę, a tam... auta nie ma

Ukradli... Razem z kotami... Auto to nic - ubezpieczone, ale koty...
Biegałam po parku w poszukiwaniu transporterków z moimi pupilami... I nic...
Obudziłam się o 3 nad ranem zlana potem...
Karmel i Laki spali w najlepsze przytuleni do siebie i moich nóg.
Wstałam.
Miki spała na drapaku - obudziła się zdziwiona, że ktoś jakieś jupitery włączył w środku nocy...
Wiem jedno.
Nigdy w życiu nie zostawię kotów samych w aucie.
Nawet na minutę
