Mru wylatywała na klatkę, wylatywała i dzisiaj miała bliskie spotkanie z Fredim, przyszedł sąsiad, otworzyłam, stała w przedpokoju i patrzyła na niego, mówię do niej: "nie wychodź" ale sąsiad (właściciel Frediego) się nią zainteresował, popatrzyliśmy na nią i wyszła na klatkę i od razu do góry, sąsiad mówi, że tam jest Fredi, zobaczyła go, przypłaszczyła się i zaczęła... warczeć, pierwszy raz u kota słyszałam, żeby warczał, wzięłam ją szybko na ręce, rozmawiamy z sąsiadem przy moich drzwiach a Mru hyc do chałupki

Weszłam, ogon zjeżony, miaukot straszny, skarga i w ogóle ale potem leciała pod drzwi i wąchała. Ciekawe, czy ją to powstrzyma od wypraw na klatkę czy wręcz przeciwnie...