
Dziewczyna mieszka z ojcem w Lublinie, matka i siostra z rodziną mieszkają ok. 40 km stąd, mają swoje zwierzaki, podobno ciachnięte i maleństwa nie przyjmą. Ojciec się nie zajmie, bo też lubi mieć swobodę i, będąc od dawna na emeryturze, często wyjeżdża. Zabieranie kotka ze sobą na dłuższe wyjazdy też tu nie wchodzi w grę. Po prostu, zupełnie nie przemyślana decyzja. Dziwna rzecz, bo, jak pisałam, oni mają koty bardzo długo, co prawda to były tylko dwa koty, ale jednak. Ta poprzednia kotka, Fiona, też została wzięta jako maluch. Ale to było ponad 20 lat temu. Wiem jedno, że jeżeli malutka jednak zostanie, będę musiała dopilnować sterylki, pisałam, że w przypadku Fiony udało mi się tę koleżankę przekonać w ostatniej chwili: ropomacicze było już zaawansowane

Atta, czasem takie patrzenie "po twarzy" bywa złudne, chyba u Oli w Tulinkowym wątku pisałyśmy o tych groźnych z wyglądu kotach, które w rzeczywistości są łagodne


Z dużym prawdopodobieństwem trafienia można po pyszczku określić płeć, przydaje się wśród kotów nieznanych, bezdomnych, mnie zwykle się udaje.