Patrzę na maleństwo i wszystko wraca. Tylko Nala była troszkę starsza i ważyła pół kilograma.
Nakładałam jej kubraczek polarowy. Kupiłam taki najmniejszy dla yorka. Zaklejony nosek myłam wacikiem z ciepłą wodą. Do tego ciągle trzymałam ją na termoforku lub była przykryta pod kocykiem.
Nie słyszałam wtedy o komorach tlenowych.
Pamiętam, że to była niedziela. Wszystko było pozamykane, a ona ledwo łapała oddech. Trzymałam ją pod bluzą na własnym biuście i płakałam. Przezywciężyłyśmy chorobę. Po pół roku dostaliśmy zielone światło na drugiego kota. Pojawił się Lilo. Nala jeszcze chorowała. Do pełnego zdrowia wróciła po roku.
W trakcie leczenia miała nadżerki w pysiu, odczyny na skórze, pojawił się grzybek. Ciągle brała antybiotyki, wspomagacze odporności, do tego zylexis. Ale żyje. Jest naszym kochanym kicholkiem. Ciągle zdobi nam mieszkanie glutami. Co pół roku musi dostać Zylexis, 2 dawki, bo dzięki temu unikamy antybiotyków.
Życzę, aby to maleństwo też wygrało kochający dom i zdrowie.
