Wróciliśmy. Krótko mówiąc - jacy bylismy głupi, tacy jesteśmy nadal.
Rysia jest słaba, jest potwornie zestresowana codziennymi wizytami u weta. Nie pozwoliła założyć sobie wenflonu, dostała więc płyny podskórnie.
Usg nie pokazało nic złego, co nie oznacza, że nic nie ma. Jeśli duszności będą sie nasilać pobierzemy płyn z klatki piersiowej i będziemy w nim szukać komórek nowotworowych. Ale to ostateczność bo dr Balcerak mówi, że to jest niebezpieczny zabieg, a zwłaszcza u kotów.
Zmierzymy jutro albo pojutrze ciśnienie, żeby zobaczyć czy potrzebne jest włączenie leków nasercowych.
Cały czas istnieje mały procent nadziei, że to nie jest przerzut.
Cały czas leczymy zachowawczo, objawowo.
No a poza tym wiem jak się czuje wyżęta szmata
Napięcie ze mnie trochę opadło, pewnie do następnego razu, ale dobre i to.