


Szkoda, że nie wszyscy doczekali...

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Katia K. pisze:jolabuk5 pisze:Mocne kciuki za Cappuccino, oby znalazł domek! Przecież FELV w niczym nie zagraża ludziom...![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
Ale zagraża psom! To oczywiście żart, jednak słyszałam tak kiedyś w Schronisku na kociarni, niestety, jeden z pracowników, który nie kryje, że jest psiarzem, takie rzeczy zainteresowanym opowiadał. Pisałam tu zdaje się o tym, akurat przy nas kobitka pytała o Cappuccino właśnie, była bardzo luźno zainteresowana, ot, rudego kociaka by się chciało. A tu taka "bomba": kot FeLV+ absolutnie, jeśli w domu jest pies... Mam nadzieję, że ten chłopak się douczył i już z takimi rewelacjami nie wyskakuje, spróbowałam wtedy porozmawiać z nim w dyplomatyczny sposób. Mam też nadzieję, że taka ignorancja nie jest nagminna.
Katia K. pisze:Brzmi to optymistycznie, jednak nie sądzę, że tak zrobiąWczoraj z okna trajtka naliczyłam już 7 świeżych pieńków, a to tylko ta część najbliżej ulicy. Zobaczymy.
Jakoś ostatnio udaje mi się zrobić ciekawe zdjęcia, proszę:![]()
(To nie mój "telefon z wykopalisk", normalny (choć też już chyba przestarzały, bo teraz zdjęcia to raczej tylko smartfon) aparat fotograficzny)
Czytałam, że jest propozycja wznowienia konkursów na Kocim Bazarku. Może więc "ziewy"? Nie nie, my nie będziemy startować w razie czego. Ale chętnie pooglądałabym inne koty nakryte na tej czynności
EDIT Jeszcze poniekąd o Parku. Przeglądając zdjęcia, znalazłam takie sprzed ponad 12 lat:
Dwóch najbliższych drzew już dawno nie ma, pierwsze wycięli niedługo potem, drugie, jesion zwany "drzewem wiewiórki" nie oparł się wichrowi podczas tego downburstu, który tu ciągle wspominam, nie ma też dwóch z tych za ścieżką, przy górce, one ucierpiały w wyniku pomniejszych burz.
Ale nie o drzewa chodzi, tylko o "małe czarne" na dole. Małe czarne poszło pewnego dnia za sąsiadem z drugiego bloku i zostało na stałe. Ci państwo mieszkali na parterze, mieli już wcześniej jednego kota, oczywiście nie zabraniali mu łazić po okolicy. Jakoś pod koniec 2016 ten pan zmarł (nie wiedziałam o tym), wiosną następnego roku pojawiła się na balkonie siatka, a za nią dwa koty, ten pierwszy, który bardzo łatwo przyzwyczaił się do "więzienia" i czarnuszek, który, początkowo duży i puchaty, niknął w oczach, nie poznałam go tamtej wiosny. Kajtek. Okazało się, że po śmierci tego pana wpadł w depresję, nie jadł, chudł coraz bardziej. I pięć miesięcy po swojej stracie - sam odszedł. Drugi/pierwszy kocur żył jeszcze trochę, ale niedługo przed naszą wyprowadzką rozmawiałam z tą panią, dowiedziałam się wtedy, że jego też już nie ma, a ona rozważa wzięcie kota ze schroniska. Nie wiem, czy tak się stało.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 85 gości