Fajtłapa jestem.....
Poszłam dzisiaj na grilla do kuzynki (kończy budowę domku, warunki dość polowe, a na podwórku mnóstwo materiałów budowlanych, ale nie miało to wpływu na atmosferę

), zjadłam conieco, a potem położyłam się na chwilę na ławeczce... wstałam potem ciut za szybko, i zakręciło mi się w głowie... oczywiście nie mogłam wstawać w normalnym miejscu, tylko obok składu drewna... jak czułam, że lecę to chciałam zrobić krok w tył, i oczywiście zahaczyłam o belkę...
W każdym razie obyło się "prawie" bez strat - tylko potłuczone prawa ręka, kilka porządnych siniaków na plecach (sine prawie całe plecy na prawo od kręgosłupa na wysokości kręgosłupa piersiowego i lędźwiowego), i pięknie zdrapane udo - ślad po przeciągnięciu drewnem od jakieś 3cm nad kolanem do granicy króciutkich szortów... i to akurat doskwiera najbardziej (plecy tylko jak chcę się oprzeć..) - mam zdartą skórę do krwi, więc piecze...
Oczywiście zdezynfekowane, itp, poważniejszych uszczerbków na zdrowiu nie odnotowano... ale teraz to już w ogóle wyglądam pięknie... do dzisiejszego ranka miałam tylko siniaka na udzie (zamykałam drzwi gdy był przeciąg, nadziałam się na dolny zamek...), podrapane udo (kotecki postanowiły ćwiczyć zapasy na mnie, a że gorąco było, to nie byłam przykryta...), podrapane stopy (jakaś poprzednia kocia bitwa), siniak na lewej ręce (podniosłam się za blisko stołu...), i oczywiście całe nogi w kropki (po depilacji, ale to akurat do jutra zejdzie...)
I niech mi ktoś jeszcze powie, że powinnam chodzić w szortach/mini...
A może powinnam wrócić do przedszkola, i ponownie (trzeci raz już...) uczyć się chodzić...?
