Dzień Warkania.
zakradłszy się ku misce pustej, mały Gizmak usiłował wzrokiem proszącym zmusić Człowieki do napełnienia jej kopiaście, bo dotąd nie zdarzyło się, żeby Czlowieki nie napełniły kopiaście, wgnieceni w imperatyw dokarmienia wyrzutem w gizmaczym wzroku czającym się...
Gizmak zatem dostał czego chciał, i na garść suszu zlądował całym ciałkiem swym, chcąc zademonstrować, jakże zagłodzonym kotem w ciągu ostatniego kwadransa był... kiedy Człowieki zmiękły jeszcze bardziej i chciały dosypać szczodrze, drugą garścią szafując pode zachłanny pysk, na własne uszy rozległo się 
"warrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr", zatem przezornie Człowieki ręke cofły, coby z niej drobnych jak kaktusie szpilki ząbków nie wybierać musieć...
Gizmak całym ciaukiem wątłym cisnął się na spodek, karmę suchą do dna przygniatając i zaczął marudzić między gryzami 
"niar-niar-niar!"  na co Człowieki zainteresowały się i nuże Gizmaka podpytywać 
"niar? niar? niar?"  przysuwając dłoń do miseczki, żeby sprawdzić, czy może za zimne lub zbyt gorące 
orijena kawałki Gizmaczemu żołądasowi nie podpasiły, 
na co Gizmak nerwowo jakoś podskoczył w miseczce i z gembulą pełną suszu zawarkał groźniej niż poprzednio: 
"niarrr-niarrr-NIAAAAARRRRRRR!!!"
... 
"niaaaaaar... niaaaaar... niaaaaaa-aaaa-aaaarrrrr...?"  próbowały załagodzić Człowieki, jednak Gizmak nie dał się pozorom zwieść, bo jak ktoś komuś w kaszę dmuchać ma, to nie będzie to kasza Gizmonia przecież... 
"NIARNIARNIAR"  zawarkał dosadnie Gizmak i było to jego aby ostatnie słowo...
tośmy se pogadały, jak baba z babom 
 
rozwija mi sieu kociszcze, rozwija... słownik wzbogaca...  
 
edit: pszecinki, literuffki