Pewnych rzeczy w tym wolnym czasie wolałabym nie widzieć
Kluska - jako inspektor Głównego Nadzoru Kuwetkowego - własnymi łokciami podpisywała wczoraj odbiór kuwety
Wspomniany pojemnik został przeze mnie wymyty, wysypany nowym żwirkiem i w ogóle, ale widać cós było nie tak. Pani inspektor pochyliła nad nim głowę w charakterystycznej pozie Kota Myślącego nad Przyszłością Ludzkości, na czółku zarysowała się pionowa krecha, sylwetka wyraźnie sugerowała gotowość bojową i...
grrrr... odgłos ziarenek żwirku wygładzanego lewą przednią kończyną kocią: od łapki, przez przedramię aż po paszkę...
grrr... w kuwecie ląduje druga kończyna kocia przednia: od łapki, przez przedramię aż po paszkę...
Dobra, a co z częścią znajdującą się poza zasięgiem kocich gałęzi?
Nie bój żaby, żaba w wodzie nie bodzie
Ujrzałam więc kotula czołgającego się po
Benku niczym poborowy na poligonie, tylne nogi - oparte początkowo o brzeg kuwety - stopniowo przesuwały się w jej głąb, wreszcie dołączyły do kociego korpusu, którego przednie odnóża próbowały zabić niewidzialnego wroga, który pewnie zaczaił się gdzieś na dnie i tylko czyhał na chwilę kociej nieuwagi
Ostatecznie przeciwnik został widocznie obezwładniony i olany, w sensie dosłownym i przenośnym
Całość przypominała takie ćwiczonko z wielgachą piłką: kladzie się niej brzuchem i balansuje