Hathor jest smutna, bo nie ma się z kim bawić, nie ma z kim poganiać po mieszkaniu. Siedzi na biurku i pomaga mi pisać. Rademenes też jakiś nie swój. Jak już się zaczął przyzwyczajać do małolatów to one gdzieś poznikały (już nawet nie ma na kogo łapom machnąć)
Dzisiaj do swojego domu pojechała Rumba (oj kręciły mi sie łezki w oczach kręciły) W najbliższym czasie spodziewam się wieści o niej. Napiszę jak już będę coś wiedziała. Może uda mi się namówić nowych właścicieli na założenie Rumbie wątku na forum.
Bardzo sie ucieszyłam wspaniałymi wieściami o B-molku.
Z nowymi właścicielami to chyba była miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedy go oddawałam nie martwiłam się czy mu będzie dobrze, bo nie musiałam. Od razu było widać, że w nowym domu włos mu z głowy nie spadnie i dużo rączek do głaskania będzie. Martwiłam się raczej o siebie. Przez trzy i pół miesiąca zdążyłam go pokochać i ciężko mi było się z nim rozstać. Było mi smutno jak już pojechał.
Każdy kto oddaje koty do adopcji wie o czym mówię. Zresztą nie tylko kiedy oddawałam B-mola było mi smutno. Jak musiałam pożegnać się z Blues i Jazz też.
Z piątki muzykantów została tylko Chacha (Mela to jej nowe imię), ale już nie długo. Może jeszcze w tym tygodniu i ona pojedzie do swojego domu.