Ink, Dexter, Tigra + tymczasowo Gacuś

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lis 14, 2006 22:57

Bo kotki są mądre :D

Odnośnie KK: czy jeśli do tej pory żadne gluty kociastym z nosków ani z oczu nie lecą, oczki są coraz ładniejsze, kichanie sporadyczne, apetyt doskonały a szaleństwa wciąż intensywne, to oznacza, że zdrowieją? ;)

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto lis 14, 2006 23:19

wetem to ja nie jestem, ale z moich doświadczeń z KK wynika, że OCZYWIŚCIE zdrowieją :D :D :D
Obrazek
Naszym kotom się przelewa - darowiznę na konto!
Fundacja Kocia Dolina Lukas Bank SA /O. Toruń
47 1940 1076 3018 9272 0000 0000

Igulec

 
Posty: 4284
Od: Wto mar 28, 2006 21:15
Lokalizacja: Kocia Dolina Filia Inowrocław

Post » Śro lis 15, 2006 0:03

Też tak czuję, że zdrowieją :)
Cieszy mnie zachowanie Inkusi - zachowuje się wzorowo. Podczas zabawy jest ostrożna, cierpliwa i w ogóle już nie syczy na maluchy. Tylko ładnie z nimi biega. Dziś nawet wylizała małej Mio futro 8O Oczywiście jak sięgnęłam po aparat, przestała ;) I w ogóle nie bała się tego boksera, który wpadl w sobotę przeczekać deszcz :lol: Ten kot jest dla mnie zagadką.
Dziś w pracy gadałam z Bogną (dyrektorką) na papierosku na temat zbiórki kasy na KD i okazało się, że ona kocha zwierzaki. Ma psa. I użyła w odniesieniu do niego ładnego określenia - że jest "mądry z miłości". Czyli, że ją kocha i dlatego stara się ją rozumieć. Zauważyłam, że Inka chyba ma to samo. Stara się rozumieć, gdy jej tłumaczę (lub raczej przekazuję pozawerbalnie jakoś), że trzeba być dobrym dla nowych zwierzątek w domu. I ona robi wszystko, żeby maleńtasy czuły się komfortowo.

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pt lis 17, 2006 23:53

Zaraz padnę :ryk: Usiłuję sfocić panienki, ale to graniczy z cudem: Ink i Mao boksują się na kanapie. Moja Ineczka i tak bliski kontakt cielesny z innym kotem? Nieprawdopodobne aż :lol:

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pt lis 17, 2006 23:58

To masz cudny widok :D
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto lis 21, 2006 19:05

Teraz mam inne widoki. W Ince uaktywniły się uczucia a zdeaktywował się egocentryzm ;) Wylizuje futro Mao, pozwala jej się przytulać do siebie, śpią na jednym posłanku (kto by tam chciał spać z Dużą w łóżku, gdy obok jest kotek...). Mio pojechała już do nowego domku i ma tam kotkę Balbinę oraz mnóstwo rąk do miziania. A mi jakoś pusto... W piątek idę łapać kocią rodzinkę (mama i 2 maluchy) - jeśli się powiedzie, dom znów się zapełni.

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto lis 21, 2006 19:53

Reddie, super wiadomości :love: kciuki za powodzenie akcji :ok:
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pt lis 24, 2006 23:18

Ech, akcja się nie powiodła. Powód: kotki są zbyt nieufne. Mieszkają w piwnicy akademika, ale jedyny dostęp do nich to przez wybitą dziurę w ścianie budynku (dziura o wymiarach zeszytu). Poprosiłyśmy panią portierkę, aby otworzyła nam piwnicę - okazało się, że tamto pomieszczenie, gdzie one się znajdują jest ZAMUROWANE 8O Podobno podczas remontu budowlańcy chcieli zamurować także tę dziurę w ścianie... Ale portierka nie pozwoliła ze względu na potencjalnych futrzastych mieszkańców. No i teraz mamy problem. Nie da się tych dzikusów zwabić od zewnątrz, bo się boją (chociaż na żarcie to rzucają się tak łapczywie, jakby nigdy nie jadły. Co z tego, skoro są czujne i zwiewają do dziury przy najmniejszym ruchu człowieka :( Próbowałyśmy zastawić dziurę, gdy jeden maluch wyszedł, już prawie go miałyśmy, ale sie wysmyknął, skubaniec). Zostawiłabym je tam, ale one mają KK, robaki i chyba pchły. Przydałoby się zastawić na nie pułapkę tam w środku budynku - jednak niestety się nie da :x Za tydzień jadę tam znowu. Przez ten tydzień Asia (mieszka w pobliżu) będzie się starała je oswajać. Może nam się uda w końcu. Kotuchy są piękne, ach :1luvu: Jeden (czarno-biały, KK bardziej zaawansowany, oczka w kiepskim stanie) około 2,5miesięczny, drugi (miedziano-biały, oczka lepsze, chudy jak nieboskie stworzenie, brzuch jak balonik) chyba nieco starszy. Szkoda ślicznot :cry: Gdy tak się tam czaiłyśmy na nie, jakiś portier z sąsiedniego akademika opieprzył nas, że "dlaczego te koty idą w odstawkę?", to przecież "ich koty" i "mają tam dobrze, ciepło, są dokarmiane i poza tym są tam po to, żeby łapać gryzonie" :evil: Ja zaczęłam tak nieśmiało, że chyba za dobrze to nie mają, bo są chore i wygłodzone... A Asia - ochrzaniła go z góry na dół. :twisted: Że po pierwsze wcale dobrze nie mają, bo żadnych misek tam nie ma i małe są chudziutkie i zabiedzone, a po drugie, że portierka w ogóle nie wiedziała, że tam są jakieś koty! I że zabierzemy je do weterynarza, wyleczymy, i znajdziemy im domki. Kropka. Facet na taką reakcję widać przygotowany nie był ;) Stracił pewność siebie w mgnieniu oka. Asia to tygrysica :twisted:

A co do moich kotów w domu - stały się nierozłączne, pokochały się ogromnie i nie wiem co z tym fantem zrobić... Na Mao jeszcze chętnych nie ma, ale gdy się pojawią... Czy ja mogę Inkę pozbawiać ukochanej przyjaciółki? No, czy mogę?

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob lis 25, 2006 19:42

Reddie... tak czytam i myślę... i jedyna opcja jaką widzę, to pożyczyć z bydgoskiego schroniska klatkę łapkę, przystawić do tej dziury w murze, wstawić do klatki na sam koniec miseczkę z saszetką whiskasa. Kociaki szybko wyjdą zobaczyć co tam dobrego, rzucą się na whiskasa, a klatka się zamknie. Co prawda raczej uda się tylko pojedynczo je łapać, ale i to dobre, nie? Wziąć transporterek, złapanego przełożyć do transporterka i drugiego złapać tak samo, nawet jak się przestraszy zniknięciem brata, to szybko skusi się na whiskasika ;) Innej opcji nie widzę... A co do Mao ;) To myślę, że kolejne tymczasy szybko zajmą miejsce maleńtasa, Inka pokocha je równo mocno ;) No, ale... czasem serce nie sługa ;)
Obrazek

dronusia

 
Posty: 2169
Od: Sob mar 26, 2005 13:32
Lokalizacja: Toruń / Holandia

Post » Sob lis 25, 2006 23:52

Dzięki, Ola :) Też myślałam o pożyczeniu klatki. Tylko schronisko jest daleko i potrzebny będzie transport samochodowy (chyba nie dałabym rady fizycznie sama przewieźć autobusem takiej klatki). Igulec sugerowała też podbierak na ryby. Popróbujemy.

Jeśli chodzi o Mao - jeśli znajdzie się dla niej domek, to oczywiście, że nie będziemy tu siłą małej trzymać ;) Ale jeśli by się nie znalazł przez dłuższy czas... My jesteśmy gotowe. Miejsce dla niej jest :) Jednak, prawdę powiedziawszy, sądzę, że Mao znajdzie Dużych - taka słodycz nie powinna długo czekać. A Inka faktycznie - zmieniła się bardzo. Przejęła się chyba rolą domku tymczasowego :lol:

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon lis 27, 2006 23:34

To może ja pokażę jak panny się polubiły (przeklejam z wątku na Kociarni).

Part 1 (26 Listopada)

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Part 2 (27 Listopada)

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon lis 27, 2006 23:55

:1luvu: Fotki faktycznie cuuuudowne! Komu komu takie cudowne maleństwo? Uwielbia inne koty, mruczące, miziaste, zdrowe, kochane, proludzkie, kuwetkowe i przede wszystkim piękne! Czy można chcieć więcej? :roll:
Obrazek

dronusia

 
Posty: 2169
Od: Sob mar 26, 2005 13:32
Lokalizacja: Toruń / Holandia

Post » Wto lis 28, 2006 0:27

No, właśnie - komu maluszek? Jest dokładnie tak, jak pisze dronusia: Mao ma same zalety. Wad nie stwierdzono ;)

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw lis 30, 2006 2:09

Zastanawiam się czy jestem przewrażliwiona na punkcie koteczek... Ale ciągle się trzęsę ze strachu, że coś z nimi mogłoby być nie tak. Każda najdrobniejsza zmiana w zachowaniu (przypuszczam, że to odczucie subiektywne) powoduje, że ciarki po mnie chodzą. Np. ostatnio Inka zaczęła się zachowywać jakoś dziwnie. Niby je normalnie, bawi się, przemiana materii ok, sioo w porządku... Ale jakaś smutna bywa, zamyślona, bardzo często się myje (nerwowo jakoś tak) i patrzy rozżalonym wzrokiem, gdy głaszczę Mao... I jakby rzadziej przychodzi na mizianie :( Tak jakby się usuwała, żeby maluchowi nie zabierać chwil z Dużą. W dodatku miauczy jakby miała rujkę (może ma?...). A do weta jadę z dziewczynami dopiero w piątek...

Czasem, gdy patrzę na te kocinki i czuję tak ogromną miłość, to chyba zaczynam rozumieć czym może być macierzyństwo. A ja się dziwiłam, dlaczego rodzice nie chcieli mnie wypuszczać na imprezy jak byłam nastolatką. I wkurzałam się, że tak się troszczą (wtedy uważałam, że nadmiernie :roll: ). Boże, jeśli przy kotach tak ciężko jest zachować spokój przy najmniejszym kocim kichnięciu lub "nie takim" spojrzeniu, to co dopiero przy własnych dzieciach...

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw lis 30, 2006 10:18

Mówi się, że rodziców zaczyna się rozumiec dopiero, mając własne dzieci. W przypadku bezdzietnych jeszcze kociar następujje to szybciej, tak jak u Ciebie reddie. :D

Obserwuj Ink, dopieszczaj ją... na pewno to nic poważnego. :ok:
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 35 gości