dziękuję serdecznie za życzenia świąteczne - tytułem kulinariów napiszę tylko, że żurek to jest jednak wypierdzielista zupka, a pieczona gęś jakoś mało mnie porwała, natomiast Nieroby po owej dostały poślizgu w tyłkach i, no. Na tym może skończę temat.
Wieści ze świata filmu
Veni, vidi, wzięłam udział.
Magia kina od środka, he, he.
Powiedzmyż sobie to wprost: kineczko raczej, nie kino.
Serialik zwie się "Szpital". Oglądali? Bo ja nie, polskich seriali poza "Pitbullem" i "Głęboką wodą" nie jestem w stanie przełknąć. Zwłaszcza, gdy kamera lata jak ogon hipopotama
NIENAWIDZĘ takiej konwencji na ekranie, wszystko mi się cofa od razu - gorzej niż na karuzeli.
Tak czy siusiak, na towarzyskie ksiuty czasu nie było zupełnie, dlatego nie przypominałam się, że jestem w Krakowie. Rozpoczynało się wczesnym rankiem, kończyło późnym popołudniem, przyjechałam do hotelu, padłam jak kawka i bach, już było za dziesięć szósta, następny poranek i wio na plan. Znów do popołudnia i galopkiem na dworzec - tyle mojej wizyty w Kraku tym razem.
Ale 16 maja są tam u Was Czyżynalia, na których zagrają The Sisters of Mercy (!!!!) - jeśli nic się nie spieprzy, chciałabym się na to wybrać, więc gdyby ktoś miał ochotę na spotkanie, będzie mi bardzo miło.
Wracając do meritum - emisja odcinka zapowiedziana jest albo na koniec czerwca, albo po wakacjach, jak tylko będę znała dokładny termin, dam znać.
Ponieważ podczas pierwszego castingu zaznaczyłam w ankiecie, że zgadzam się na ewentualne rolę czarnych charakterów, Los zrobił się jeszcze bardziej złośliwy i zafundował mi taką właśnie rolę ;P
Zostałam wredną żoną, od której odszedł małżonek, nie mogąc z zołzą wytrzymać.
Zołza walczy o powrót małża wszelkimi możliwymi sposobami, włącznie z wykorzystaniem ich córki - kiedy małżonek sprawia sobie nową pannę, zołza każe dziecku powiedzieć owej, że jeśli nie odczepi się od tatusia, to dziecię się zabije. Wszystko rozgrywa się w rzeczonym szpitalu, do którego trafiła teściowa zołzy, dotąd bardzo jej przychylna i zabiegająca o to, by rozbita rodzina się na nowo zeszła. Zołza eskaluje zołzowatość na tyle, że teściowa wreszcie przeziera na oczy i następuje uroczyste wygnanie zołzy z klanu rodzinnego - oraz odebranie jej dziecka.
Kurtyna, oklaski, dzieci z kwiatami ;>
Ale, panie ludzie.... co une, te telewizory, ze mnie zrobiły....
Mimo, że pan reżyser zapowiedział, że będziemy grać we własnych ciuchach, bo człowiek się wtedy swobodniej czuje, i określił, co mamy na siebie wdziać, i tak nas poprzebierano.
I trafiło mi się jak z pancerfausta :/
Granatowe obcisłe dżinsy i botki na koturnie (takie mniej więcej, tylko szare:
http://allegro.pl/buty-na-jesien-botki- ... 40131.html ) - to jeszcze ok, do strawienia.
Ale do tego była granatowa tunika - podobna do tej:

, tylko na węższych ramiączkach, a wzór bardziej naciapany, z przewagą żółci i szarości, błe... Kolory, których w ogóle nie noszę. O kroju nie mówiąc, tym bardziej, że uwieńczeniem całości była jakaś taka fruwająca narzutka - szarozielona, z szerokimi i długimi połami, plus kobaltowa torebunia.
Masiakra...
Wdziałam to na siebie, a jedna z moich współgrających pokiwała głową i mówi "to nie twój styl zupełnie, prawda? Bo od razu widać po tym, jak się usztywniłaś" ;>
No i miała świętą rację. TO NIE JESTEM JA!!!
to jakaś pindzia...
Makijaż, loki, spięte włosy, szminka (!!! ja nie noszę!! nie używam! zjadam w 3 sekundy...) - jednym słowem przebieranki.
A ja wlokłam ze sobą jak ta głupia dwa komplety własnych ciuchów, bo pan reżyser mówił. Wrrrrrrr.
Trochę się tam czułam jak pies na płocie, bo wszyscy pozostali, ta moja filmowa rodzinka, okazało się, grali już w jakichś polskich kryminalnych serialach - statystowali, robili za oskarżonych czy detektywów, itp. Moja "filmowa córka" (swoją szosą zajebista małolata z jajem i całkiem sprytnym pomyślunkiem

) opowiadała np o tym, jak grała dziecko uduszone naszyjnikiem... no sama radość po prostu ;>
A ja pierwszy raz przed takimi kamerami, pierwszy raz w ogóle w czymś takim, telewizory i aktorzy gadają jakąś swoją gwarą z planu, ja w kropce - co to są te fixy i czemu się tak wszyscy na nie cieszą (jak scenę uda się nagrać ładnie i czysto, to się gra jeszcze powtórkę bez kamerzysty i nagłośnieniowca latających wokół, tylko z kamer ogólnych, spod sufitu -
tera już wiem...), idzie koło mnie jakiś człowieczyna z twarzy podobny do nikogo i wszyscy trącają się łokciami "o, widzieliście, idzie Piprztykowski, lecę po autograf!", kto to, kurna, jest Piprzytkowski i czy warto wiedzieć?...
normalnie jak ten pustelnik, co wylazł z eremu, czy inny Marceli Szpak, co dziwił się światu ;>
Nagrało się, owszem, sprawnie, było trochę powtórek, ale ponoć bardzo niewiele jak na amatorszczaków.
Swoją szosą, podziwiam aktorów, tych prawdziwych - myśmy mieli circa about kilkanaście zdań do powiedzenia, prostych jak kijek, a wylatywały z pamięci jak wróbelki. No i jednocześnie nie wleźć pod nogi kamerzyście, zapamiętać i powiedzieć swoją kwestię, kontrolować mimikę - kurdęż, wcale niełatwe. A tacy zawodowi mają tego nieporównywalnie więcej przecież...
Uśmiałam się jak norka z mojej "córki". Młoda, jak pisałam wyżej, oblatana w castingach i rolach, bo taka spontaniczna, rozumna i zupełnie nieprzejmująca się konwenansami dziewuszka - i ja szybko się zblatowałyśmy i ciężko było odegrać rolę wrednej matki i nadąsanej, zbuntowanej przez nią małoletniej, jeśli się za winklem, tuż przed okrzykiem "akcja!" stoi i śmieje jak dwie głupie z jakichś zupełnie z czapki wziętych tekstów ^^
Ale najlepszy tekst sprzedała na koniec.
W ogóle to prawie wystartowała do reżysera z petycją, żebym to ja była "tą dobrą", a "tatuś" czarnym charakterem, bo ona nie chce do mnie tak brzydko grać
A na finisz obie z "babcią", czyli moją "teściową" obrobiły tyłek "tatusiowi", stwierdzając, że to "leszcz"
"tylko mu nie mów, może i leszcz, ale byłoby mu przykro..."
Koniec świata. Mamusia ma z nią niezłe kino w domu, jak sądzę ;>
Reasumując, doświadczenie ciekawe, bardzo.
Podobno "mam się spodziewać dalszych ofert, bo mam dobrą ocenę aktorską". Ha. Czyli ćwiczenia w robieniu dobrego wrażenia przez kawał życia mogły mieć jakiś pozytywny skutek jednak.... ;>