Dziękuję Wam
Nie mogę się jeszcze pozbierać, jest mi strasznie ciężko.Drugi raz w życiu musiałam podjąć tak trudną decyzję.Nie było już szans na chociażby poprawę jakości życia Czarusia.Był głodny, a nie mógł nic jeść, śmierć z głodu jest straszna.Były dni, że mógł jeść, ale i tak jego organizm niczego nie przyswajał, był już skrajnie wychudzony.Oddychanie to była dla niego męka.Nie mogłam już na to patrzeć.Rozmawiałam z wetami, pytałam, czy jeszcze coś dałoby się zrobić.Rozkładali ręce.
Byłam z Czarusiem kiedy dostał zastrzyk, dużą dawkę, która pozwoliła mu zasnąć.Potem wetka go zabrała, nie pozwoliła mi być przy tym, kiedy dostał morbital, czy coś innego.Zawinęłam go w pieluszkę i z kolegą pojechaliśmy pochować go na terenie działek, tam, gdzie Julcię.Wkrótce będzie tam ładnie, zielono, mnóstwo krzaczków.
Czaruś w sierpniu skończyłby cztery latka, u mnie był nieco ponad trzy.Myślę, że przez te trzy lata był szczęśliwy, miał kocie towarzystwo, dobre jedzenie, zabawki, ale przede wszystkim mnóstwo miłości.On zniewalał do kochania, był słodkim, kochanym, złotym kocim chłopczykiem.Nigdy nie syknął, nie warknął.Tak liczyłam, że nadejdzie wiosna, że Czaruś zawinie się swoim zwyczajem w śpiworek i będzie spał na balkonie, wydobrzeje, ale cóż, los chciał inaczej.Pozostaje mi wierzyć, że jest jakieś kocie niebo, gdzie już będzie na niego czekała Julcia i Marusia, gdzie zawsze będzie ciepło i gdzie nie ma żadnych chorób.Ta wiara przychodzi mi jednak z trudem.....