Ona chyba jest jak Magnolcia (typowa jedynaczka - tylko Magnolka w DT nie syczała na rezydentów - przechodziła do łapoczynów). Zresztą jak Aga u mnie była, to na samym początku myślała, że to dziki kot (ona jest taka do obcych), a u mnie na kolanach siedzi, baranki strzela, do tego traktorzenie i ugniatanie łapkami (tak minimum dwa razy dziennie - potrafi tak nawet godzinę mruczeć). No i piesek nie kotek - przylepka totalna, która za mną idzie nawet do łazienki. Mokate miała 3 łapki, ale jak Laki a nie Mela - była bez przedniej. I też taka przylepa, że masakra i tylko patrzyła jakby się tu na kolanka władować (zresztą Lakuś też taki jest).
Ktoś, kto przygarnie Melę, będzie miał wyjątkowego kota - może troszkę czasu będzie potrzebowała, aby zaufać, ale przylepka będzie niesamowita... i bardzo wdzięczna. Mam nadzieję, że uda się znaleźć jej w końcu domek taki na zawsze - Lakiemu się udało, to i Meli się uda. Zasługuje na domek, gdzie będzie czyimś najwspanialszym kotem świata
Co do wspomnianej wcześniej chemii jako ostateczności - zachęcam do lektury
tego: daje dość mocno do myślenia i chyba w pewnym zakresie tłumaczy, dlaczego co niektórzy próbują szukać rozwiązań w naturze. Krótki cytacik:
prof. Zbigniew Religa: "80 procent chorób ustąpiłaby samoistnie, gdybyśmy temu nie przeszkadzali, sięgając po lekarstwa. Z lekami czy bez - skutek byłby ten sam: ustąpienie choroby, wyleczenie" /źródło: Dr Janusz Rygielski, "Czy można ufać medycynie?", Nieznany świat nr 226, październik 2009
A koty - wg mojej wet - mają niesamowite zdolności samoleczenia... warto mieć to na uwadze i chemię stosować bardzo rozważnie i tam, gdzie rzeczywiście korzyści przewyższają koszty skutków ubocznych.
...