oleska222 pisze:A co tu taka cisza?

Pracujemy intensywnie jak pod koniec każdego roku.
Fotki jakieś tam mam, niebawem pewnie wrzucę
Tymczasem powtórzę tu notkę z mojego sprzedażowego wątku (co się ma zmarnować

).
Chodzi o moją książkę i jej dziecięcych czytelników.
Gdy przygotowywałam książkę do druku, byłam przekonana, że kupi ją kilkanaście osób, które wcześniej podczytywały wątek moich kotów na forum i na tym sprzedaż się zakończy. Miłym zaskoczeniem stała się potrzeba dodruku

. Pamiętam, że nie mogłam nadziwić się forumowym mamom, które kupowały książkę dla swoich dzieci. Wydawało mi się, że książka, w której mówi się np. o sterylizacji zupełnie nie nadaje się na czytanie dzieciakom do poduszki

. Forumowiczki przekonywały mnie, że naprawdę niewiele wiem o dzieciach, gdyż opowieść o Milce, Kropce, Frodo i Sznycku od pierwszych stron stawała się ulubioną lekturą ich pociech

.
Tego lata gościłam moją ciocię. To siostra mojego taty, babcia siedmioletniej Hani i czteroletniego Marka. Nie widziałyśmy się kilka długich lat. Opowiadając o tym co się u mnie przez ten czas działo, wspomniałam też o książce. Podarowałam ją cioci, bo pomyślałam, że będzie to miły gest. W ubiegłym tygodniu dzwoniłyśmy do siebie i znów ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam, że wnuki domagają się od cioci nieustannego czytania „Milki, Kropki...”. Znają fragmenty książki na pamięć, a ciągle im mało słuchania

.
Hania stworzyła niedawno taki rysunek:

Inspiracją były oczywiście fotki z książki.
Pokusiłam się o odszukanie tych, które zadziałały na wyobraźnię dziecka.
W centralnej części rysunku mamy więc ten drapak:

Na półeczkach drapaka znajdują się zabawki.
Widać, że w pamięci Hani utkwiło to zdjęcie:

Dalej na prawo - Milka morduje mysz zupełnie jak na tej fotce:

Jeszcze dalej widzimy Kropkę na zielonym fotelu (szczególnie podobają mi się poręcze

):

A oto i sama KROBKA

Kompletnie nie rozumiem lewej strony rysunku.
Dlaczego Frodo czai się na Sznycka z wysokości marketowego wózka?
W książce nie ma słowa na temat takiej sytuacji
W tym przypadku nie umiem dogonić dziecięcej wyobraźni
Gdy po rozmowie z ciocią znów głośno zastanawiałam się nad zjawiskiem
lubienia przez dzieci książki nie dla dzieci, Michał pokusił się o takie wyjaśnienie:
„Dzieci podobno trudno oszukać w teatrze, filmie, książce. Są bardzo wyczulone na fałszywe brzmienie. Ty piszesz o prawdziwym życiu. W twojej opowieści nie ma ani jednego zmyślonego zdarzenia i myślę, że właśnie to się podoba i tak przyciąga dzieci. Widzą w naszych kotach prawdziwe, żywe stworzenia i pewnie dlatego od razu darzą je najszczerszym uczuciem”.
Kto wie? Może faktycznie tak jest?
