*Zieff* Raport nocny:
Zaczyna mi się poważnie robić szkoda Yraela. Shar praktycznie cały czas na niego warczała. Tym razem już raczej cicho - jakby zirytowana. Dość szybko przysnęłam, gdy usłyszałam że w pobliżu łóżka coś się dzieje. Patrzę - kot na dole, z brzegu łóżka. No spoko - ostatecznie jak jestem sama śpię na ukos, aby Yrael miał więcej miejsca w swojej ulubionej lokacji. Ale nagle usłyszałam groźny syk w okolicach dołu łóżka, a potem smutne gruchanie z dala, nad moją głową! To Shar leżała w nogach łóżka

. Leżała tam dłuższą chwilę, że już się zastanawiałam czy nie zamierza tam zasnąć, nim sobie poszła (zaczęło być mi szkoda mojego małego bidulka - odmówiono mu wstępu na łóżko... Mam nadzieję, że nie czuł się zdradzony przeze mnie, że nie pomogłam

). Potem zasnęłam.
Teraz niedawno obudziło mnie zawodzenie Yraela. Takie jego charakterystyczne - "Kuwetka brudna... Mamo, pomóż

" (straszny z niego czyścioch! Dlatego nigdy nie załatwia swoich potrzeb jak nie ma nas w pobliżu

). Tak czy inaczej rozejrzałam się, ale jako zaspana niewiele zauważyłam. Zapaliłam małą lampkę i co widzę? Shar leży całkiem zrelaksowana na parapecie - choć mój widok ją zaskoczył. Pamiętając, aby nie gapić się za bardzo odezwałam się do niej i poszłam do przedpokoju. W kuwetce rezydenta dużo nasiurgane (Yrael załatwił swoje potrzeby wieczorem, więc pomijając jego fetysz, aby zawsze robić gdy możemy od razu sprzątnąć, to takiej ilości płynu mieć w sobie nie mógł) przez kotkę

. Shar była schowana jak wróciłam do pokoju. Druga, "pseudokuwetka" nawet nie ruszona, więc ją zlikwidowałam.
UWAGA
Wiadomość z ostatniej chwili! W czasie, gdy tu pisałam Shar wyszła z ukrycia! Co jakiś czas się odwracam i mówię do niej. Z początku była ciut zlękniona, więc wracałam do pisania, co chwila odwracając się i odzywając. Cały czas warczy na Yraela (strasznie mi go szkoda, ale wiem że nie mogę ingerować w ich relacje, bo tylko zaszkodzę). Tak czy inaczej kotka w międzyczasie przestała się obawiać nawet jak obracałam się, gdy była w pobliżu. Zaryzykowałam i w chwili spokoju między kotami, jak była dalej troszkę niż na wyciągnięcie ręki skierowałam w jej kierunku dłoń - niuchnęła i cofnęła się co prawda, ale nie uciekła

. Zrezygnowałam z prób głaskania - niech wie, że nie będę jej zmuszać, ale jestem nią zainteresowana.
Wskoczyła na parapet, Yrael chciał za nią, ale machnęła na niego łapką (chyba bez pazurków) i maluch spadł przestraszony. Potem wskoczył trochę dalej i leżą teraz oddzieleni odległością jednego okna (mam trzy obok siebie ustawione). Mam nadzieję, że szybko go zaakceptuje

, jest taki smutny i zaczął teraz unikać mojego dotyku... Yrael w końcu zrezygnował z prób kontaktu, poszedł się napić i leży teraz na łóżku - obserwowany przez Shar.
Tak czy inaczej na teraz to tyle - Shar wciąż się nie ukrywa. Malutkimi kroczkami może uda mi się ją głasnąć, ale zgodnie z radą większości nie będę nalegać. Przede wszystkim nie chcę, aby uciekła przede mną.