No to odwiedziliśmy dziś z Funiem wetkę. Oczywiście z wyjazdem były komplikacje, bo jak przygotowałam torbę z ładnie wysuniętym kocykiem i sięgnęłam po Funia, to w środku był już Tadzinek, którego trzeba było jedną ręką usunąć, drugą przytrzymując usiłującego czmychnąć Funia. Kocyk się skotłował, ale ostatecznie w torbie wylądował właściwy kot, suwak został zasunięty i ruszyliśmy w drogę. Owszem, trochę miaukolił, ale cichutko i nie cały czas - trzymałam w środku rękę i miziałam go po drodze.
Wetka dopatrzyła się rozwijającego się herpesa. Opis stanu kota:
Temp. 38,1C, bł.śl.różowe, spojówki lekko rozpulchnione, surowiczy wypływ z nozdrza prawego, bardziej zagęszczony w okol. nozdrza prawego, okolica lekko powalana zaschniętą wydzieliną, prawy w.chł. podżuchwowy i prawy w.chł. podkolanowy lekko powiększone, gardło różowe, mierna ilość płytki nazębnej na kłach i zębach P, znacznie większa na M1 szczęki zwłaszcza po str, prawej, wzmożony szmer nad tchawicą, w dolnych drogach oddechowych czysto, brzuch miękki, niebolesny.Zapodała Tolfine, Unidox, Lakcid, Immunodol i kontrola za tydzień.
Wróciliśmy z miaukaczem bez przygód, jak już się pozbierał z emocji posiedział trochę z Panną na fotelu, później przyszedł do kuchni i zjadł trochę mięcha. Przed wyjściem też pojadał, dobrze jest

Będziemy się z wieczora tłamsić z tymi wszystkimi specyfikami, rano było trochę za późno na bieganie do apteki i tarmoszenie kota, musiałam już wyjść. Zostawiłam czarnobiałe yin-jang na fotelu i skaczącego radośnie z kołkiem od starej kanapy Tadzinka
