








Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
iza.73 pisze:co jeszcze można zrobić, co?????
iza.73 pisze:nie boli go więc nawet o tym nie myślę, a będę o niego walczyć do końca i nie jestem pewna o tym akcie miłosierdzia,on chyba raczej dla nas jest wybawieniem(uśpienie) a nie dla zwierzaka. Jak go głaszczę to próbuje mruczeć więc chyba mu dobrze , a jak go będzie boleć to będziemy przeciwbólowe podawać.Wydaje mi się ze najłatwiej bybyło go uśpić, ale gdzie nadzieja i szansa???????
mar9 pisze:iza.73 pisze:nie boli go więc nawet o tym nie myślę, a będę o niego walczyć do końca i nie jestem pewna o tym akcie miłosierdzia,on chyba raczej dla nas jest wybawieniem(uśpienie) a nie dla zwierzaka. Jak go głaszczę to próbuje mruczeć więc chyba mu dobrze , a jak go będzie boleć to będziemy przeciwbólowe podawać.Wydaje mi się ze najłatwiej bybyło go uśpić, ale gdzie nadzieja i szansa???????
Wiesz, ja nie tak dawno też walczyłam o jednego kotka za długo choć lekarze nie dawali mu szans. Los mnie pokarał bo pewnej nocy musiałam patrzeć, jak on umiera, umiera w bólach, trwało to parę godzin a ja nie umiałam mu pomóc w tym bólu, nie umiałam mu ulzyć. Mogłam tylko płakać i przepraszać go za to.
Nigdy tego nie zapomnę i przysięgłam sobie, że zrobię wszystko, aby nie dopuścić do sytuacji, gdy zwierzę będące pod moją opieką będzie miało tak bolesne umieranie.
No ale to moje postanowienie. Wierzę, że Ty zrobisz to, co będzie najlepsze dla Ogonka, niezależnie od tego, jaką decyzję podejmiesz a żadna z nich nie jest łatwa.
kropkaXL pisze:Iza mruczenie nie wynika z tego,że kot nie cierpi-miałam kotkę, która umierała , cierpiała bardzo, bo konowały(czas PRL-u) nie umiały pomóc-i mruczała....
I uwierz-nie dla egoizmu usypiam koty, tylko po to by nie cierpiały, bo cierpienie i tak pozostaje ze mną
kicikicimiauhau pisze:Dziewczyny - zamiast pisać o najgorszej wersji z możliwych, trzeba dać Ogonkowi i Izie wsparcie. Oni tego teraz potrzebują
Sama mam koty z różną historią. Kilka z nich wyciągnięte z rąk śmierci w ostatnim momencie. Żyją i mają się dobrze, nie pamiętając o tym, co było kiedyś.
Puszek 3 lata temu zachorował na mocznicę. Wyniki miał porównywalne do Ogonka, może nawet gorsze. Lekarze nie dawali już szans, zaczęli przygotowywać do tego, co nieuniknione. Jednak nasze wspieranie Puszka, przebywanie z nim w szpitalu od otwarcia do zamknięcia kliniki, głaskanie, podawanie kroplówek na kolanach bardzo Puszkowi pomogły. Spowodały, że zechciał walczyć, że nie może nas tu zostawić - jeszcze nie. Po kilku dniach wyniki były wręcz idealne - lekarze powtórzyli je na kilku aparatach, gdyż uważali, że to niemożliwe. A jednak się udało. I tego życzę Ogonkowi. Nawet gdy szanse są małe, to póki są, trzeba walczyć...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 41 gości