
Nagle, jak obuchem w łeb viewtopic.php?f=21&t=129317 a wszystko było niby wcześniej ustalone.
Nie chcę zapeszać, boję się cieszyć, ale jest szansa



Później złachana jak pies z tych "nerw" musiałam zasiąść do spisywania literatury do artykułu. Bo mam tygodniowe opóźnienie i dzisiaj muszę wysłać, żeby nie wiem co, żeby się paliło i waliło


No nie wiem, chyba powinnam się upić. Raz a dobrze, mam zmrożoną wódkę w zamrażalniku co to się ostała sierotka po piatkowych breweriach.
Oczywiście w trakcie pisania Zawieszka atakowała mnie od strony komuptera. Atak był trudny do odparcia bo na zawalonym biurku z ledwością mieszczę dodatkowo szklankę z herbatą. Ale dla Zawieszki to nie jest problem. Druid właził na kolana. Jest taki duży, że na kolanach w zasadzie mi się nie mieści, więc domagał się zaprzestania pracy, ciągłej uwagi, miziania i natychmiastowej zmiany pozycji. Ale jednak żyją, wszystkie koty żyją

