Chyba jest dobrze... Dzisiaj zjechałam z pracy na chwil do domu, jak pisałam do Shiry (dzięki shirko, nawet nie macie pojęcia, jak mi się ciepło na serduchu zrobiło) to jeszcze nie było qpalka, zrobiła za chwilę, ciutkę jeszcze wilgotnawy ale uformowany. Może dlatego wilgotnawy, że żwirek nie obsuszył bo od razu sprzątałam, żeby jej nie zostawiać jak do pracy pojadę. Miałam jechać na odrobaczenie ale umówiłam się na piątek lub poniedziałek - niech to się unormuje. karmić tylko suchą na razie. Nie wiem, czy tym lacidofilem posypać ale jak ona tylko suche ma jeść? No nic, na razie nie będę kombinowała.
W każdym bądź razie spanikowałam na maxa
Wczoraj też koleżanka powiedziała mi coś strasznego, okropnego ale wybaczcie, nie mogę na razie o tym myśleć, pisać - może kiedyś...
Załączyłam dzisiaj kompa w sekretariacie, gdyż tam mnie przeznaczenie w postaci chorej koleżanki zesłało a tam atak al-kaidy - coś zeżarło fonty i było po arabsku i d... blada, nic nie można zrobić. To znaczy można ale kolega, który jest informatykiem i kiedyś pracował na umowę zlecenie a teraz pracuje normalnie ale nie jako informatyk powiedział, że on ma to gdzieś i za informatyka robił dodatkowo nie będzie bo ostatnio mu księgowa za umycie służbowego samochodu na myjni (nie jego służbowego tylko ogólnego a zimą się głupio na terenie zakładu samemu myje) kazała oddać forsę, całe pięćdziesiąt zeta - powiedziała, że nie zapłaci, no i musiał sam wybulić
Nie wiem, czy Wasze wątki ponadrabiam, zaraz uciekam, muszę jakiś odwyk zrobić bo mam inną robotę, która leży i kwiczy
















