Stefek wrócił od weta. Musieli mu jednak dać ogłupiacza, takiego słabego nie na uśpienie a na uspokojenie, bo strasznie walczył.
Dzięki temu jednak udało się założyć kroplówę (oby nie wyrwał, oby nie wyrwał...) i zajrzeć w paszczę.
Język przebity na wylot

na szczęście cały czas dostaje antybiotyki więc ropa się nie zbiera, ale go boli i ma spuchnięty język dlatego walczy z pyskiem i się ślini.
Kroplówka na tulów jest.... ale wet złamał na nim 4 igły zanim się wbił. Stwierdził że on ma pancerz a nie skórę

normalnie jakiś superkot!
Stefek po powrocie to w wannie natychmiast przestał się wściekać i rzucać, wyszedł i położył się z miną "teraz to luz". Ale u weta jest zdecydowany postawić na swoim i TŻ mówił że coraz trudniej go opanować

Do wtorku powinien zacząć już sam jeść i pić, oby....