Będą fotki, będą, ale wieczorkiem. Wieczorkiem będzie kąpiel, nagrzejemy w mieszkanku i będziemy się pielęgnować.
Na razie ja mam w perspektywie wyjście do rodziców, a kociaste śpią. Polcia do góry brzusiem
Różni się ta moja kretka od pozostałych miśków potężnie. Czesio, Jożik i Mirmiłek to misiowate pierdółki, a Polly to DAMA i w dodatku barrrrrrdzo charrrrrakterna.
Tak naprawdę, dopiero przy niej poznaję, kim jest kot. Wiem, że z jednej strony ta kotka potężnie nas kocha, wiem, że uwielbia być przy nas. Towarzyszy mi we wszystkich domowych zajęciach, patrzy w oczy, mogę z nią porozmawiać jak z człowiekiem, jest mądra, wspaniała, i mruczy każdą komóreczką ciałka.
Z drugiej - to indywidualistka. Żaden z moich kocurków nie zademonstrował mi do tego stopnia swej niezależności, co Pola. Ileż razy oberwałam już łapką! Ile razy pokazano mi, że bez zgody kici nie ma spoufalania! Ile uświadamiano mi, kto tu prezentuje prawdziwą klasę! Ona jest fascynująca. Ale - gdybym miała znaleźć jej dom, to musiałabym nieźle się naszukać. Może nawet wiem, czemu została wyrzucona, i czemu drugi dom jej nie chciał. To kota ze wspaniałym, bogatym charakterem, kotka, która zna swoją wartość. Jestem przekonana, że gdyby trafiła do zbudowanego na stereotypach domu, stałaby się natychmiast wodą na młyn dla tych, którzy twierdzą, że kot jest złośliwy, wredny, nieobliczalny. Tymczasem Pollyanna rości sobie jedynie słuszne prawo do wyrażania własnej opinii. Raz leży mi godzinę na kolanach, cała rozmruczana, a chwilę po zejściu z kolan, pacnie mnie łapką, bo ją za mocno uścisnę. I wiecie co - podoba mi się to. Teraz wiem, że Miśki są do kochania, rozpieszczania i gruchania, Polcia zaś - to moja PRZYJACIÓŁKA.
