Balsam Szostakowskiego i żyworódka - muszę pamiętać, żeby zapytać Doktora. Fasolka jest w Nim zakochana, wiem to. A wczorajsza wieczorna awantura była zapewne dlatego, że Pan Doktor znowu nie wziął Fasolki do siebie na zawsze.
Zabawne jest też to, że wczoraj poprosił o wieczorne przyjście za dwa tygodnie, ale powiedział: "ale pani woli rano". Nic nie wolę w sensie formalnym, grzecznie się dostosowuję, z trudem organizując pracę, tak, żeby tam dotrzeć o wskazanej porze. Na ćwiczenia ze studentami o 14 - proszę bardzo, o 21.30 - jadę. Byle Fasol była zdrowa. Wczoraj też młoda pani doktor robiła zdjęcia fasolkowych ran. Dla celów naukowych
Fasolka jest bardzo ciekawym przypadkiem, wzbudza nawet pewną sensację na uczelni
Florka dostała dziś bardzo wczesne śniadanko, bo potrzebuję dwóch godzin przed wyjściem do pracy (a przecież w międzyczasie idę na podwórko - dziś koty nawet dość ładnie się stawiły i jadły, choć nie wszystkie przyszły, a jedna, która przyszła, nie chciała mięsa i poszła) - na podanie po dwóch godzinach od posiłku antybiotyku. I jeszcze pół godziny, żeby dać probiotyk. Dostała też już dwie strzykawki wody (jedną dwudziestkę, drugą prawie), bo wczorajszy test podnoszenia skórki, przeprowadzony przeze mnie, wykazał, że jest odwodniona. Szpital
Miziaku, znajdź się, proszę bardzo.