Zona nie powinna brac urlopu.
Wystarczylo, ze wyjechalismy na 3 dni, a jej mama trafila do szpitala.
A jak wrocililsmy i poszla nakarmic koty w pracy (jest pare takich w okolicy, pod jej nieobecnosc dokarmiaja je inni ale wiadomo ze panskie oko kota tuczy) to sie okazala, ze najstarsza kotka, szylkretka Kolorowa, cos nietentegs nagle. Przychodzi ale nie je, charczy, z oczu i nosa cieknie. A jest z gatunku dzikusow "lubie cie, dam sie poglaskac ale uwazaj z poufalosciami... ". Dwa dni chodzila tam w czasie urlopu i z kolezanka z pracy na nia polowaly. Dwa razy kicia sie im wyrywala, za trzecim sie udalo, choc kolezanka mocno pogryziona i podrapana (ale koty nie puscila!), zonie tez sie nieco dostalo.
Wstepna diagnoza - zapalenie pluc. Inne wyniki (choc nerkowych jeszcze nie znamy) w normie zasadniczo.
Kicia ma skromnie liczac ze12 lat. Na razie dostaje antybiotyki, a jak wydobrzeje - oby - to ta kolezanka wezmie ja na "dozywotni tymczas", bo chyba juz za stara na dawne zycie. Ta kolezanka ma dom pod Wroclawiem, 4 wlasne koty i z 8-10 na tymczasach, z ktorych czasem udaje sie jakiegos komus wtrynic (bure czorty to od niej, zlapane zreszta pod nasztym blokiem). Tamze dozyla swych lat nasza podblokowa Starunia i poprzednia weteranka z pracy.
Aneks: nerki w porzadku, kotka czuje sie lepiej, obrazona ale raczy jesc.