Zupełnie rozwaliła mnie dzisiejsza wizyta u weta, jeszcze nie mogę sie otrząsnąć
Jakieś 4 dni temu Rysia zaczęła gorzej jeść. Tak, biegła do miseczki, domagała się jak zawsze żarcia głośnym skrzekiem, ale przy miseczce marudziła. Zauważyłam gila w prawej dziurce, zastosowałam więc flixonase. O dziwo Rysia, najbardziej obsługiwalna kotka pod słońcem bardzo energicznie protestowała, z wielkim trudem udało się zapuścić kropelki*. Wczoraj wieczorem nie zjadła ani kąseczka. Dzisiaj rano pomemłała. Do niejedzenia dołączyła jakaś taka osowiałość. No to do weta. I tak mieliśmy z nią jechać, ale gdyby nie ta osowiałość pewnie poczekalibyśmy jeszcze.
W badaniu klinicznym nic nie wyszło poza tym, że Rysia oddycha "brzuchem" co u kota normalne nie jest. Pobrano krew. Wyniki już mam, całkiem niezłe są.
Morfologia ok, poza leukocytami - 23 tys. W rozmazie ręcznym nic niepokojącego nie widać.
Biochemia bardzo ładna, wszystko w środku normy. Również jonogram ok, poza fosforem - 8,8. Czemu? Może pomyłka, laborantka powtórzy badanie, bo mocznik 58, a kreatynina 1,6 więc nic nerkowego u Rysi się nie kroi.
Wet zrobił rtg. Miała być klatka piersiowa i zatoki. Zatoki wet odpuścił po zdjęciu (na boku i na wznak) wnętrza kota, to jakaś masakra. Wydaje się, że płuca działają na 30%, reszta nieostra, trudna do określenia.
Nie ma jednoznacznej diagnozy, są możliwości, które postaramy sie wykluczyć, jutro rano usg i konsultacja z dr Balcerakiem.
Na dzisiaj mozliwosci są takie:
- zapalenie płuc, ale byłoby niespecyficzne z różnych względów.
- pęknięta przepona i narządy przesuneły się do klatki piersiowej (bo coś tam jest, ale nie bardzo można stwierdzić co - płyn, przesunięte narządy czy jeszcze coś innego). Skąd do cholery pęknięta przepona?
- wznowa po zeszłorocznym usunięciu guza listwy mlecznej
Rysia bardzo zdenerwowała się dzisiejszą wizytą, pierwszy raz widziałam u niej atak furii czy też agresji. A jutro o 10 mamy kolejną wizytę. Bardzo się martwię, nikt na świecie nie leje tak cudnie na podłogę jak Ryszarda.
Wet stan Rysi określił jako cieżki

trzeba ją w nocy obserwować bo w razie gwałtownego pogorszenia trzeba będzie jechać do lecznicy, która ma tlen.
Zresztą w Asie Rysia tlen dostała i wyraźnie jej to pomogło bo troszkę zjadła. Zaraz po powrocie odrobinę suchej karmy, mięska wieczorem też pojadła.
* mały przyczynek do domowych sposobów leczenia kota. Kropelki, bezpieczne, zapisane przez weta dlatego, że trójka z moich nierobów ma nawracający katar. Dżygit bo ciężki kk, który przeszedł zawsze już będzie mu dokuczał i będą nawroty, a Zawieszka i Rysia mają zrosty w górnych drogach oddechowych, zaś stres wywołuje okresowo katar.
I wiele nie brakowało, żebym Rysię tymi bezpiecznymi kropelkami dobiła

Bo ze zdjęcia rtg wynika, że te niewinne kropelki ją dodatkowo podduszały, a i tak oddycha jej się z trudem. Tak więc morał - jak to trzeba uważać, żeby nie zaleczyć na śmierć
