Wracam po tygodniu nieobecności. Muszkieterek szaleje - chociaż normalnie mnie ignoruje, chyba że do miski sypię. Buziaczki daje, baranki strzela.
Marlonowi jak zawsze chwilę zajmuje akceptacja zmian w domowym landszafcie.
Ale ciemną nocą zmierzam w kierunku łóżka, zastanawiając się, jaki wektor TŻ przyjął, bo nigdy nie wiadomo, w którą stronę postanawia spać
MRRRRU - słyszę. Aha, to już jasne. Obieram kierunek właściwy, a Marlonisko też buzi daje, ociera się polikami o moje policzki, główkę przybija, nos w ucho wpycha, a na koniec miękkie łapki kładzie mi - jedną na oku, drugą na ustach i tak zasypia







