
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Lifter pisze: Natomiast gdy lezy na lozku i widzi zone, to natychmiast przewraaca sie na bok albo i plecki, rozciaga, wypreza lapki i w ogole "ach glaszcz mnie, glaszcz". Autentycznie jestem wtedy zazdrosny i troche wkurzony, bo choc staram sie jak moge, to zdecydowanie trzyma mnie na dystans przez te 3,5 roku juz.
haaszek pisze: Koty to świnie.
Lifter pisze:aga66 pisze:Lifter, nieustająco podziwiam twój dar opowiadaniaŚwietnie się to czyta.
Od 1995 zarabiam na życie pisaniem. Calkiem nienajgorzej w sumie. A pierwsze honorarium za tekst dostałem w 1984
Lifter pisze:U nas jest tez sranie powitalne, jak zona wraca z pracy.
MB&Ofelia pisze:Moje pannice na barfie, kupalki mało wonne. Ale pamiętam, jak kiedyś Ofelia struła się felerną puszeczką. Oj! Sprzątałam kuwetę na wdechu, walcząc z odruchem wymiotnym
haaszek pisze:Lifter pisze:U nas jest tez sranie powitalne
Dają jej to, co mają najcenniejszego.
Myślałam, że tylko moje mnie tak witają.
Sorry,wiem że nie jest to śmieszne ale popłakałam się ze śmiechuLifter pisze:Chcecie poczytać horror? Ale tym razem taki prawdziwy, z mego życia wzięty - który ma szczęśliwe zakończenie?
Taka sytuacja: matka lat 85, ciężka niewydolność serca, ostatnio gorzej się czuje (co nie przeszkadza jej 5x w tygodniu chodzić na basen). Umowę mamy taką, że jak poczuje że coś nie tak sie z sercem czy nia dzieje, to ma do mnie natychmiast dzwonić, nieważne kiedy.
Dzisiaj. Godzina 1.30 w nocy. Telefon od mamy (poznaję po dzwonku).
Odbieram, mocno wystraszony, bo jak dzowni o tej porze, to MUSI sie cos dziac niefajnego.
- Halo? Co się dzieje?
Cisza.
- Halo?!
Cisza. Chociaż w sumie nie, bo słyszę coś jakby sapanie, czy charczenie.
I zaraz pierwsze skojarzenie - UDAR. Bo wtedy często poraża ośrodek mowy. Zadzwoniła ale nie może mówić.
Panika. Mówię jej, że zaraz będę i karetka też.
Dzwonię na 112, wyjaśniam co i jak, jednocześnie się ubierając.
Samochodu nie mam, wzywam Ubera. Kierowca Ukrainiec, mówię mu jaka sytuacja, gość się przejął i po pustych ulicach lecimy co najmniej 100 km/h. Dojeżdzam do domu mamy praktycznei wraz z karetka, lecimy z ratownikami i sprzetem z lomotem po schodach na 4 piętro (windy brak), otwieram drzwi, wpadamy do środka.
Matka zrywa się z łóżka w totalnej panice - bo ciezko nie spanikowac, gdy nagle do mieszkania wpada trzech kolesi, zapala światło i robi zamieszanie.
Co się działo? Spała. Zasnęła z telefonem na poduszcze, bo go przed snem przegladala. Dotknęła go policzkiem, a ma Windows Phone z kafelkami, a na najwiekszym kaflu telefon do mnie. To sie polaczyla. Spala wiec nie slyszala co mowie. Tym bardziej, ze pochrapywala (to te sapanie, charczenie).
Ratownicy najpier wkurwieni nieco, ze falszywy alaram, Ale potem cisnienie z nich zeszlo i zaczeli sie smiac z tego wszystkiego, jak im opowiedzialem co sie stalo. Potem, skoro juz byli, zrobli mamie EKG i pare innych badan. Na koniec ja musialem dostac zastrzyk, bo to cisnienie co z nich zeszlo to na mnie weszlo i zaczelo mnie telepac, a potem sie okazalo ze mam jakies 190/160 z tych nerwow.
No i coz, wrocilem do domu o 3, spac nie moglem do rana, matce kategorycznie zakazalem przegladac telefon w lozku
No i ciesze sie, ze tak sie skonczylo.
Cisnienie mam juz normalne, 130/80.
Matka jutro idzie na basen.
Lifter pisze:matce kategorycznie zakazalem przegladac telefon w lozku
Użytkownicy przeglądający ten dział: Barbasia, Silverblue i 24 gości