Cud trwa!
Melka miziulińska do obłędu, nie sposób się od niej opędzić. Gada bez przerwy. Mi coraz częściej mówi sie do niej zamiast Melisa - Melina, albo zamiast Melka - Menelka.
Wczoraj z tego wszystkiego zapomniałam napisać, jak ze zdrówkiem. Otóż na działanie antybiotyku trzeba poczekać, więc czekam cierpliwie. Dzisiaj też kota sika po parę kropelek. Rano, zanim wyszłam z domu sikała w ok. 40 min 8 razy.
Ale nie mam wrażenia, żeby jakoś cierpiała z tej okazji. Spała oczywiście w łóżku, mrucząc i gaworząc donośnie. Moje koty poszły sobie jak niepyszne. Bromba generalnie ją olewa, warknie, osyczy, zdzieli łapą i robi swoje - niby taka biedna stara kuternoga, ale w kaszę sobie nie da dmuchać.
Gorzej z Gackiem. Przerażony jest strasznie. Siedzi biedaczek w szafie i boi sie noch wystawić. Strasznie przeżywa przybycie Melki.
Mela je trochę lepiej. Dziś zjadła ładną porcyjkę suchego. Nie jes t to wilczy apetyt, ale myślę, że jeszcze 2-3 dni i zacznie jeść normalnie.
Można jej dawać na stałe jedzenie dla kociąt? Bo póki co, żadne dorosłe jej nie podpasowało.
Dziejsze fotki królewny:
Rozanielona miziulińska:
Już nawet brzucho wywala do miziania:
