no i niestety muszę prawdzie spojrzeć w oczy.
Z dziewczynką coś niedobrego się dzieje.
Gdy wróciłam z weekendu, w niedzielę późnym wieczorem,
kociaki pobudziły się, wybiegły z kontenerka;
na samym końcu próbowała wybiec koteczka,
ale tylne nóżki się pod nią załamywały,
mimo to dzielnie parła do przodu przewracając się co chwila.
Po paru minutach wszystko się uspokoiło.
Pomyślałam wtedy, że spała w złej pozycji, zdrętwiała.
W poniedziałek rano było tak samo.
Myślę sobie - zaczęła wchodzić na kontener, może spadła i potłukła się.
Przejdzie.
Do wieczora niewiele widziałam, bo latałam.
Dziś sprawy mają się gorzej.
Nóżki odmawiają chodzenia nawet podczas zabawy,
nie tak cały czas, ale często.
Teraz widzę, że ma problemy z poruszaniem się w swoim tempie.
Dodam, że jest bardzo żywą, szybką kotusią.
Nie wiem co jej może być,
wiem, że na pewno nie boli.
Jedyne co mi przychodzi na myśl, to problem neurologiczny.
Obawiam się, że trzeba będzie jutro kurcgalopkiem do weta
i raczej czarno to widzę.
Żeby chociaż któraś z fundacji oddała mi wreszcie kasę
