Ruru, to nic nie zmienia, żadne pakowanie tabletek w cokolwiek, smarowanie masłem i innymi poślizgowymi rzeczami - on po prostu podniósł bunt na jakiekolwiek leki dopyszczne. Ja się nie dziwię, wiecznie coś w niego pcham, najpierw ten diabelny nowotwór i kot ciągle na lekach. W zeszłym roku z kolei miał anemię, więc dostawał dwa razy dziennie krople "żelazne", przez dwa miesiące...
miażdżenie okazało się porażką

nie macie pojęcia, jak mocno sprasowane są te tabletki. Jak rozgniotłam Rubenal to okazało się, że zajmuje dobre pół łyżki do zupy

ale skoro już zaczęłam, to postanowiłam skończyć, dodałam i Lespewet - zrobiło się 3/4 łyżki proszku... zalałam kocim mlekiem i wstrzyknęłam w pysio, uprzednio spróbowawszy. Okropność! gorzkwe, piekące w język, nigdy więcej...
zostały trzy dawki, będę wpychać na śpiku, wtedy jest szansa, że się uda...
wybacz mi, Klemciu
