Nowa seteczka, stara bajeczka - Kroniki skrzata Kleofasa

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sie 03, 2008 18:52

caty pisze:Etam, licho...w studni siedzi:). Na szczęście spotkalismy dobre skrzaty, które nas przenocowały i naprawiły nam autko - a miało to miejsce w miejscowości STRZELIN - więvc daleko nie ujechalismy, Mary, od Ciebie...i dzisiaj wracalismy juś zupełnie spokojnie, z obiadem w Brzegu , przystankiem w lesie, na którym znaleźlismy dwa bezpańskie dywany...i już jestesmy w domu :). Jak wypocznę do kompa siadam...a jesli nie, to wybaczcie :)

Normalnie padłam. Spodziewałam się, że, tfutfu, kolejne zwierzątko, czy nawet skrzata - ale dywany ??? :roll: . Przygarnęliście je, czy szukacie dobrych domków??? :ryk:

Nad dobrymi ludźmi dobre duszki czuwają - ot i wszystko!

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie sie 03, 2008 21:20

Kiedy przez okno wpadło dwanaście poważnych uderzeń komendant straży miejskiej podniósł się z miejsca.
- Już dwunasta na zegarze, czas do spania, gospodarze – zażartował i podał Pacynce przerzucony przez poręcz krzesła szal.
- Do zobaczenia – powiedziała babcia Tekla wychodząc na próg z naftowa lampą.
Łaciaty kot wybiegł w podskokach w ciemność.
- Często spotykamy się u babci – powiedziała Kociama – jest najstarsza w miasteczku…
Uśmiechnąłem się do siebie.
Choć lato było w pełni ciekaw byłem ogromnie owych zimowych wieczorów…Tymczasem jednak otaczała nas upalna, sierpniowa noc. Na poboczach polnej drogi i na miedzach grały świerszcze, a na niebie świeciły gwiazdy.
- Niech pan spojrzy na tą tam – powiedziała Pacynka wskazując ogromną, złotą gwiazdę płonącą nad naszymi głowami. – To opiekunka Złociejowa…Babcia powiada, że pomaga zagubionym trafić do domów…
- Jeśli się zdarzy zagubić komu, gwiazda mu wskaże drogę do domu – zanuciłem cicho.
Pacynka zatrzymała się jak wryta i spojrzała na mnie ogromnymi ze zdziwienia oczyma.
- To piosenka, która śpiewała czasami moja babcia – powiedziała. – Skąd…
- Piosenki mają to do siebie, że idą w świat – odparłem. – Tą pamiętam z czasów dzieciństwa.
Może ta wędrowała w taki sposób…
Ale szaro-zielone oczy spojrzały na mnie badawczo, jakby chciały przejrzeć mnie na wylot.
Poprawiłem czapkę i skręciłem w alejkę prowadzącą do rynku.
- Następne spotkanie u mnie – powiedziała starsza pani o twarzy szmacianej lalki.
Pożegnałem się i poszedłem do hotelu, gdzie czekał już talerz kanapek, dzbanek kawy i…
Na nocnej szafce obok łóżka stał nieduży talerzyk, na którym leżało owsiane ciastko i kubek świeżego mleka.
Zmarszczyłem brwi, zajrzałem za zasłonę, za drzwi, – ale w pokoju nie było nikogo, prócz mnie.
Najwyraźniej ktoś znał mój sekret, lub domyślał się go, ale kim był – tego nie mogłem odgadnąć.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie sie 03, 2008 21:25

Ania z Poznania pisze:
caty pisze:Etam, licho...w studni siedzi:). Na szczęście spotkalismy dobre skrzaty, które nas przenocowały i naprawiły nam autko - a miało to miejsce w miejscowości STRZELIN - więvc daleko nie ujechalismy, Mary, od Ciebie...i dzisiaj wracalismy juś zupełnie spokojnie, z obiadem w Brzegu , przystankiem w lesie, na którym znaleźlismy dwa bezpańskie dywany...i już jestesmy w domu :). Jak wypocznę do kompa siadam...a jesli nie, to wybaczcie :)

Normalnie padłam. Spodziewałam się, że, tfutfu, kolejne zwierzątko, czy nawet skrzata - ale dywany ??? :roll: . Przygarnęliście je, czy szukacie dobrych domków??? :ryk:

Nad dobrymi ludźmi dobre duszki czuwają - ot i wszystko!


Dywany przygarnęlismy, ale oprócz nich był jeszcze stary, zdezelowany fotel. Postawilismy go na srodku łąki i zrobiłem mojemu TŻ-owi zwariowane zdjęcie...jutro zamieszczę...
I było jeszcze coś - plecaczek-mis, w czerwonym, włóczkowym sweterku.
Schowałam go w dziupli - może przyjdą jakies lesne dzieci ? a może Leśny zamieni go w prawdziwego misia ?
a może po prostu jakies ludzkie dziecko zajrzy do dziupli....?
I uwierzy w czary-mary.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon sie 04, 2008 8:54

Ciekawe, kto zna sekret Kleofasa :conf:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sie 04, 2008 18:39

Promień słońca wślizgnął się przez szparę w drzwiach szafy i oświetlił gładko wypolerowane sęki. Przeciągnąłem się, przetarłem oczy i podszedłem do okna.
Rynek był prawie pusty, nie licząc dużego, grubego, czarnego kota myjącego się przy fontannie i kilku wróbli rozpryskujących dokoła kropelki wody.
Zdziwiłem się bardzo na widok wychodzącego z cukierni burmistrza, który rozejrzał się na wszystkie strony, przemknął pod biuro komendanta Straży miejskiej i delikatnie zastukał w drzwi.
Okno nad drzwiami uchyliło się.
- Psssst – syknął komendant Straży Miejskiej i zniknął za firanką.
Burmistrz usunął się w cień rozłożystego kasztana i wyjął z teczki malutką paczuszkę. Kiedy komendant Straży Miejskiej pojawił się na rynku burmistrz kiwnął ręką i obaj skierowali się w stronę parku.
W mgnieniu oka znalazłem się na dole, pozdrawiając panią Małgorzatę, która właśnie niosła na górę tacę ze śniadaniem. W dwu słowach wyjaśniłem, że mam pilne spotkanie i poprosiłem o pozostawienie tacy na stoliku.
Na palcach wszedłem w zielony cień parku. Przystanąłem nasłuchując i wkrótce, prócz głosów ptaków śpiewających swoje poranne piosenki wyłowiłem dalekie echo rozmowy.
Bacząc, by nie nastąpić na jakąś suchą gałązkę podążyłem w ich kierunku, a kiedy byłem już bardzo blisko przykucnąłem i wsunąłem głowę między liście.
Burmistrz i komendant Straży Miejskiej siedzieli obok siebie na trawie, a przed nimi, na papierowym talerzyku leżało kilka kremówek.
Obaj spiskowcy delektowali się nimi oblizując palce i wymieniając spojrzenia pełne aprobaty.
- Ma niesamowity styl pracy – powiedział nagle burmistrz, a komendant rzucił mu pytające spojrzenie.
- Kto taki? – Zapytał między jednym a drugim kęsem.
- Ten…Wieczysty. Kleofas Wieczysty.
- Moim zdaniem to raczej wygląda niesamowicie – komendant zlizał z palców cukier puder.
- To swoją drogą – odparł burmistrz, – ale nie mogę pojąć, jak on to wszystko organizuje…Podjechałem dzisiaj pod dwór, patrzę – kafle do pieców leżą, równiutko złożone, oryginalne, stare kafle.
Komendant podrapał się za uchem.
- Każdy taki specjalista ma swoje źródła, swoje kontakty.
Burmistrz pokiwał głową.
- Zgadza się – powiedział. – Ale o kaflach wspomniałem wczoraj…A podobno siedzieliście u Babci do północy.
- Pewnie ma komórkę. – Komendant sięgnął po kolejne ciastko.
- Nie ma komórki – rzekł burmistrz. – Ani nie korzysta z hotelowego telefonu…I pojawia się zawsze wtedy, kiedy miałbym ochotę zamienić z nim parę słów.
Nic trudnego, pomyślałem wycofując się na palcach. Dotarłem do ścieżki i pogwizdując jakąś wesołą melodyjkę wszedłem między drzewa.
Na mój widok obaj panowie zerwali się na równe nogi, a komendant zgrabnie upuścił czapkę na resztę ciastek.
- Witam w piękny poranek – uśmiechnąłem się udając, że niczego nie widzę.
- No właśnie – powiedział burmistrz spoglądając na komendanta.
- Witam – komendant pochylił się i podniósł z ziemi czapkę wraz z jej zawartością.
Jak gdyby nigdy nic usiadłem na kamiennej ławeczce, której nogi wrosły w ziemię.
- Niebawem powinni dostarczyć kafle – powiedziałem wyjmując z kieszeni fajeczkę.
- Tak, tak, miałem właśnie powiedzieć, że kafle już są…- zająknął się burmistrz.
- Bardzo, bardzo dobrze – odparłem puszczając w niebo nieduże kółeczko.
- Taka malutka fajeczka – zauważył komendant Straży Miejskiej.
- Ze względu na wiek nie wolno mi zbyt dużo palić – uśmiechnąłem się.
Komendant pociągnął nosem zupełnie jak jego pies.
- Dziwny tytoń – powiedział. – Nie pachnie tak jak inne…
- Ziołowy – odpowiedziałem.
Komendant pokręcił głową.
- W moich stronach nazywają go leśnym tytoniem – wyjaśniłem. – no i jak się panu widzą te kafle – zwróciłem się do burmistrza.
- Trudno o lepsze – odpowiedział. – Ma pan ochotę na kremówkę panie Kleofasie?
Komendant położył paczuszkę na ławce.
Dojedliśmy resztę ciastek w milczeniu, słuchając ptasiego koncertu.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto sie 05, 2008 6:26

czyżby Kleofas był bliski dekonspiracji :lol: :lol: :lol: :lol:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Wto sie 05, 2008 8:16

:lol:
malutka fajeczka, bo nie wlno mu duzo palic :wink:
to moze niech sie nie zaciaga :?:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sie 05, 2008 14:52

caty pisze:
Ania z Poznania pisze:
caty pisze:Etam, licho...w studni siedzi:). Na szczęście spotkalismy dobre skrzaty, które nas przenocowały i naprawiły nam autko - a miało to miejsce w miejscowości STRZELIN - więvc daleko nie ujechalismy, Mary, od Ciebie...i dzisiaj wracalismy juś zupełnie spokojnie, z obiadem w Brzegu , przystankiem w lesie, na którym znaleźlismy dwa bezpańskie dywany...i już jestesmy w domu :). Jak wypocznę do kompa siadam...a jesli nie, to wybaczcie :)

Normalnie padłam. Spodziewałam się, że, tfutfu, kolejne zwierzątko, czy nawet skrzata - ale dywany ??? :roll: . Przygarnęliście je, czy szukacie dobrych domków??? :ryk:

Nad dobrymi ludźmi dobre duszki czuwają - ot i wszystko!


Dywany przygarnęlismy, ale oprócz nich był jeszcze stary, zdezelowany fotel. Postawilismy go na srodku łąki i zrobiłem mojemu TŻ-owi zwariowane zdjęcie...jutro zamieszczę...
I było jeszcze coś - plecaczek-mis, w czerwonym, włóczkowym sweterku.
Schowałam go w dziupli - może przyjdą jakies lesne dzieci ? a może Leśny zamieni go w prawdziwego misia ?
a może po prostu jakies ludzkie dziecko zajrzy do dziupli....?
I uwierzy w czary-mary.

Caty, już jest pojutrze... a zdjęcia niet...
A okolice Strzelina niejedną tajemnicę kryją, niejeden loch, którym Złe Licho przemknąć się może lub dobre duszki...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sie 05, 2008 23:04

Kiedy miejsce starych, zgryzionych przez korniki belek zajęły nowe, jeszcze pachnące lasem poczułem się zupełnie jak dawniej.
Ściany wybielono wapnem, w oknach zawisły gipiurowe firanki, a gdy w kuchni i w jadalni wzniesiono piece z zielonych kafli burmistrz przywiózł specjalnego gościa, którego przybycie zapowiadał już od dłuższego czasu.
Starszy mężczyzna w niebieskim szaliku na szyi spoglądał jednak bardziej na starszą kobietę o twarzy szmacianej lalki i nerwowo obracał w palcach jeden z wystrzępionych frędzli.
Dopiero, kiedy miejscowy zdun zapalił ogień w kuchennym piecu na twarzy Wincentego pojawił się nieśmiały uśmiech.
Stojąc przy rozgrzanej ścianie pieca przyglądałem się mu z ukrycia – niepojęte było dla mnie, w jaki sposób zmienił się z rozkapryszonego panicza w poważnego, nieśmiałego mężczyznę.
- Jak za dawnych czasów – powiedział kładąc rękę na piecu. – Jak za nowych czasów – poprawił się spoglądając na kobietę o twarzy szmacianej lalki. – Za naszych czasów, Aniu, prawda?
Szmaciana lalka lekko zarumieniła się, a Wincenty po kryjomu ujął jej dłoń.
Babcia Tekla niepostrzeżenie otarła oczy. Wiedziałem, o kim myśli i moje wspomnienia pobiegły ku wieczorom na werandzie…
- Jak dobrze, że nadeszły wasze czasy – powiedziała kładąc rękę na ramieniu Wincentego.
Poczułem, że coś łaskocze mnie w gardle.
- Dobra robota – pochwaliłem starego zduna i uśmiechnąłem się do burmistrza.
Burmistrz pokiwał głową.
- Skoro już jest z nami pan Wincenty – rzekł czyniąc w stronę Wincentego lekki, prawie niedostrzegalny ukłon – razem pomyślimy o meblach…
Wincenty rozejrzał się dokoła.
- Powinienem sobie wszystko przypomnieć –powiedział.
Skrzypnęły drzwi. Drgnąłem i spojrzałem za siebie.
Wyszedłem w ślad za Babcią Teklą. Szła przed siebie nie zwracając najmniejszej uwagi na drepczącą obok niej Miaulinę.
- Mogę się przyłączyć? – Zapytałem doganiając starszą panią.
Spojrzała na mnie wilgotnymi oczyma.
- Przeszłość…- powiedziała odwracając się w stronę dworu. – Z przeszłości pozostało nas niewielu.
Westchnąłem, bowiem przed moimi oczyma pojawiła się twarz mojej ukochanej.
- Każdy ma swoje wspomnienia…Czasami bolą, ale bez nich byłoby nam jeszcze smutniej.
Babcia Tekla uśmiechnęła się blado.
- Tak, to prawda – powiedziała. – W ramach wspomnień…może wstąpiłby pan do mnie ? Mam pyszne herbatniki.
W świetle dnia kuchnia Babci Tekli wydała mi się większa, niż tamtego wieczora. Nad brązowym chlebowym piecem wisiały pęki ziół, a w kredensie, rzędem obok siebie stały butelki z najprzeróżniejszymi miksturami.
- Kiedy zakończyłam pracę w szpitalu zajęłam się zielarstwem – rzekła babcia Tekla. – To zadziwiające, jak rozmaite mają działanie…Na szczęście nikt w miasteczku nie uważa mnie za czarownicę, we wsi – owszem, ale chyba to dobrze…to zła wieś, nie boja się Boga, więc powinni bać się złych mocy.
- Słusznie – powiedziałem sięgając po kubek mleka. – Herbatniki są naprawdę wyśmienite…
- Bardzo stary przepis – odparła Babcia Tekla. – Ponoć tak stary jak Złociejowo…
Kiedy ostatnie ciastko znikło z talerzyka Babcia Tekla wstała i wyjęła z kredensu woskowa świecę.
- Dawno nie odwiedzałam Janka – powiedziała. – Jeśli zechce mi pan towarzyszyć, opowiem parę historii…
Ale do bramki cmentarza doszliśmy w milczeniu. Wiatr szeleścił w gałęziach drzew, leniwie gruchały gołębie, a z rosnących przy drodze akacji z cichym szelestem wysypywały się nasiona.
Wszedłem przez kamienną bramkę oplecioną bluszczem.
- Tęsknię… - zza krzewów jaśminu dobiegł cichy szept.
Rozchyliłem liście i dojrzałem brązowego kota z czerwoną wstążką na szyi. Kot siedział nieruchomo na kamiennej płycie i zielonymi oczyma patrzył na figurkę anioła z odłamanym skrzydłem.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto sie 05, 2008 23:05

Zabił mnie brak czasu. ale nic to, o 24.30 ruszam do transylwanii...w aucie mam główką czosnku, na palcu srebrny pierścionek, ochrona pełna. A po powrocie wracamy do Złociejowa...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro sie 06, 2008 11:36

ciarki na rękach i łzy wzruszenia w oczach....
jak zwykle dziękuję z całego serca :)

cos_tam82

 
Posty: 429
Od: Śro lip 11, 2007 10:41
Lokalizacja: Świnoujście

Post » Śro sie 06, 2008 14:00

No i proszę - odnalazł się KOT :!:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro sie 06, 2008 14:26

caty pisze:Zabił mnie brak czasu. ale nic to, o 24.30 ruszam do transylwanii...w aucie mam główką czosnku, na palcu srebrny pierścionek, ochrona pełna. A po powrocie wracamy do Złociejowa...

I co ja zlobiem bes Złociejowa pses cały tydzieeń? :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz:
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon sie 18, 2008 19:35

Kilkanaście następnych dni spędziłem na wędrówkach między miasteczkiem a dworem, który coraz bardziej zaczynał przypominać dom Złociejowskich.
Starsza pani o twarzy szmacianej lalki pojawiała się każdego dnia po południu i powoli, niespiesznie porządkowała ogród, wyrywała chwasty, spoza których ukazywały się skulone, jak gdyby przestraszone nagłym blaskiem słońca krzewy róż.
Do bladożółtych papierówek zaczęły zlatywać się pierwsze osy, a słońce łagodnym blaskiem odbijało się w szybach.
Tak mijał czas.
Pewnego ranka, kiedy mieszkańcy miasteczka jeszcze spali twardym snem, przed hotelem zatrzymał się autobus.
Rozchyliłem zasłony i wyjrzałem na ulicę. Z autobusu wysypała się gromadka dzieci. Za nimi, stukając obcasami wybiegła drobna, szczupła kobieta, nerwowo przeliczając jednakowe, brązowe walizki i ustawiając dzieci w pary.
Dzieci jednak nie mogły ustać w miejscu, kręciły się i rozchodziły we wszystkie strony, popychały się i chichotały.
Kiedy w drzwiach pojawiła się nieco zaspana pani Małgorzata, na chwilę zapanowała cisza.
- Jesteśmy – powiedziała młoda kobieta, a pani Małgorzata spojrzała na zegar na ratuszowej wieży.
W narożnej kamieniczce uchyliło się okno.
- Bardzo proszę cichutko – powiedziała młoda kobieta, – bo obudzicie całe miasto.
Ale całe miasto spało dalej, natomiast w trawie obok kamiennej ławki cos się poruszyło i nieduży szary cień pomknął w głąb ogrodu.
- Babciu! Babciu! – Dobiegło spomiędzy drzew i znowu zapanowała cisza.
Skrzypnęły schody i kilkanaścioro dzieci weszło do środka.
- Tutaj proszę na paluszkach – usłyszałem głos pani Małgorzaty – w tym pokoju mieszka nasz specjalny gość…
Tupot nagle przemienił się w ciche stąpanie i domyśliłem się, że owym specjalnym gościem byłem sam we własnej osobie.
Jedne po drugich trzasnęły drzwi i za ścianą rozległy się stłumione śmiechy i głosy.
W kuchni zapachniała kawa i zabrzęczały talerze.
- Sama nie wiem, dlaczego się na to zgodziłam – pani Małgorzata na mój widok załamała ręce i ruchem głowy wskazała sufit. – Ale żal było mi dzieci, jakże to tak spędzać wakacje w mieście…
Usiadłem przy stole, a pani Małgorzata usadowiła się naprzeciwko mnie.
- To sieroty – szepnęła.
Drzwi od jadalni otworzyły się i do środka weszła…
Zamrugałem oczyma. A kiedy otrząsnąłem się ze zdziwienia spojrzałem prosto w niebieskie oczy, a moje serce zabiło mocniej.
- To pani wychowawczyni – powiedziała pani Małgorzata, a młoda kobieta uśmiechnęła się nieśmiało.
- Jestem wychowawczynią – rzekła.
Ukłoniłem się nieco zdziwiony, że nie powiedziała swojego imienia. Chwilę pokręciła się po jadalni, przeczyła kubki i talerze i wyszła.
- Miła, skromna osoba – orzekła pani Małgorzata zabierając ze stołu pusty talerz.
Wyszedłem z hotelu tak zamyślony, że nie zauważyłem siedzącej na schodach kotki.
- Uwaga, kot! – Wrzasnęła Miaulina zabierając ogon spod moich nóg.
- Widzę, a raczej słyszę – odparłem i skierowałem się w stronę parku.
- Dzień dobry panie Kleofasie – rozległo się za moimi plecami.
Na ścieżce, z ogromnym wiklinowym koszem pełnym jabłek stała babcia Tekla.
- Jabłka od Kociamy – powiedziała. – Marmolada – dodała napotkawszy moje zdziwione spojrzenie.
Chwyciłem koszyk z drugiej strony i ruszyliśmy w stronę domu na skraju miasta.
- Każdego roku sporo się marnowało – rzekła starsza pani. – Ale dzieci na pewno chętnie przekąszą coś dobrego…
Usiedliśmy w pełnej słońca kuchni, a Babcia Tekla wysypała jabłka na ławę.
-Trzeba je obrać, zetrzeć – powiedziała – i dobrze wysmażyć.
W mgnieniu oka rozpaliła w piecu, wyjęła z kredensu miedziany kociołek i puszkę cukru.
- A panu zrobię…- zawahała się - …mleka z miodem?
Mleko było gorące i słodkie, a w całej kuchni pachniało jabłkami. Siedziałem na brzegu ławy, słońce grzało mi plecy, a w kociołku bulgotała marmolada.
- Gdyby tak szczyptę cynamonu…- zaproponowałem, a starsza pani wyjęła z szuflady blaszane pudełko.
- Proszę zetrzeć – rzekła podając mi pociemniałą od starości tarkę.
Ukradkiem wsunąłem kawałek cynamonu do ust i zabrałem się do roboty. Tymczasem Babcia Tekla ustawiła na stole pękate słoiki i zamieszała w kociołku drewnianą łyżką.
- No, no – cmoknęła z podziwem. – Dobre jak nigdy…
- Dla kogo dobre, a dla kogo nie – mruknęła Miaulina wchodząc do kuchni. Otarła się o nogi starszej pani i wyskoczyła na kredens ostentacyjnie zawijać ogon dokoła łapek.
- Nigdy nie wiadomo kto i kiedy może nadepnąć na ogon – powiedziała i zamknęła oczy.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto sie 19, 2008 6:22

jest caty :lol: jest bajusia :lol:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aga66, Anna2016 i 34 gości