Houdini, psiakrew
Kto? Kitunia oczywiście. Ciocia Bengala poczyta sobie o swoim ulubieńcu
Szafka pod zlewozmywakiem ma wycięty otwór na rury, otworem tym zwinny i sprytny koteczek może się dostać nie wiadomo gdzie
Drzwiczki zostały przeto zamknięte i przyłożone dla pewności koszem na śmieci.
Kitek zniknął, a kiedy po przeszukaniu dokładnie każdego kąta, zdecydowałam się szafkę otworzyć, moim zdumionym oczom ukazał się koteczek, który potrafi przenikać przez zamknięte drzwi
Wywlokłam kota brutalnie i ze złością, a nawet - trochę mi wstyd - klepnęłam futrzaste doopsko.
Drzwi dodatkowo zakleiłam plastrem

i pogrążyłam się w rozmyślaniach.
Wydawało mi się, że postępowanie kota wyglądało tak: lekki w sumie kosz został odsunięty, drzwiczki lekko uchylone, rudy wsunął się do środka, a za nim siłą ciężkości zamknęły się drzwi i kosz wrócił na swoje miejsce

Teoria owszem, naciągana, ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy
Rano, przed samym wyjściem do pracy szukam Kita. Alien się kręci, Rudy nie reaguje na wołanie, odgłosy zabawy i trzaskanie lodówki. No co jest?

Choć zdawało mi się to absurdalne, otwieram zaplastrowane drzwiczki. Ani śladu kota.
Szukam dalej, kiciam i zaczynam już pobekiwać nawet z rozpaczy, strachu i bezsilności. Już od dziesięciu minut powinnam być w pracy, a kota niet.
Zaglądam za szafkę i wkładam tam rękę.

Można wejść tam od tyłu

RANY
Kitka w szafce nie ma, dziura pusta, jak nic mam po kocie. A przecież przeprowadzałam się głównie dla bezpieczeństwa futrzastych, bo ukraść mi już nie bardzo jest co
Panicznie i histerycznie kiciam w dziurę. Słyszę chrobot, a po chwili wyłania się rozczochrana ruda głowa z niewinnie zdziwionymi oczami.
Chwytam piórka i desperacko macham. Kita daje się wydobyć, a wtedy zabawa się kończy nieoczekiwanie. Zamykam oba kocoory w łazience i szukam pudełek, którymi można tymczasowo zastawić wejścia.
Pudełka są, owszem, ale za duże - nie wejdą. Upycham kocami, kołdrą, zastawiam plecakami, przykładam pudłami.
Ufff.
Do pracy docieram spóźniona godzinę i dziesięć minut

:roll :

i bredzę o panach ze spółdzielni mieszkaniowej, którzy nieoczekiwanie sprawdzali stan liczników gazowych
Czeka mnie dziś zabezpiecznie szafki siatką
