Padam na pyszczek. Dziś był dzień wiosenno-przedświątecznych porządków. Czyli mycie okien i pranie firanek. W planach było jeszcze sprzątanie balkonu, ale nie starczyło mi sił i motywacji.
Pannice były oczywiście niezwykle chętne do pomocy. Trzeba było się nakombinować, bo jedyne drzwi, których nie sforsują za szybko, to drzwi do sypialni. Czyli albo wypraszałam je z sypialni, żeby tam umyć, albo zaganiałam do wypialni, żeby umyć okno w kuchni. Były nieco zawiedzione

A tak wogóle, w tym tygodniu kilka razy obudziłam się w nocy, śpiąc na jaśku, bo na poduszce leżały obok siebie, boczek w boczek, i chrapały smacznie dwie koteczki
