O zbóju będzie
Wracając z kuchni do pokoju zauważyłam, że Tereska skanalizowała się do kuwety i ładnie posprzątała.
Do pokoju weszła zaraz za mną.
Usiadła na klapkach (moich) i wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami.
Spytałam kota, o co mu chodzi.
Kot zszedł z klapek.
Wtedy zobaczyłam, że zostały zatopione. Złośliwym moczem kotfora.
Tereszczuj miał dziś zresztą zły dzień. Czemu zapewne ja jestem winna

Kiedy wróciłam wieczorem, Tereszczak doniósł mi o wszystkim.
Nikt z kotem nie ustalał, że dziś ma jechać do lekarza!
W gabinecie ZNOWU ruszano kocie ucho!
To chyba jasne, że jak kot rzuca się z pazurami i wrzeszczy, nie należy zakładać mu kaftana bezpieczeństwa!!!
Mniej więcej tak brzmiała skarga. Towarzyszyło jest silne ocieranie się łebkiem o mój policzek.
Nalanie na klapki było zapewne odroczoną karą i podkreśleniem faktu, że kot żądający kolejnej przegryzki przed kolacją, MUSI JĄ OTRZYMAĆ.
Z uchem nie jest dobrze. Infekcja przeniosla się ze środka na małżowinę. Tereska rozdrapała sobie dziś ucho do krwi
Dostała kolejną maść - Tetra-Deltę. A jutro kolejna wizyta i nowe lekarstwo.
Ech...